Ja: po całym dniu z Jerzem. Był to bardzo miły dzień. Jerzyk dużo gadał. Bawiliśmy się w "Tygrys, tygrys, tygrys" (kawał brzucha/nogi/boku/stopy wygryzł) i w "Akuku" z użyciem zabawki. (To wersja trudniejsza od tej, w której występuje Jerzyk z pieluchą na głowie, bo z siebie pieluchę ściąga zawsze, ale z zabawki nie - musi nią być zainteresowany.
A Jerzu nie interesuje się zbyt pochopnie tym, co mu podsuwam, gdyż ma dużo własnych pomysłów na spędzanie wolnego czasu.) Udało nam się wcześnie zjeść obiad - zanim zaczęłam padać z głodu ;) Jerzy marudził mało, a ja szybko wykrywałam powody niezadowolenia. Sporo spał i udało mi się w tym czasie nawet trochę posprzątać. No i pogadaliśmy z moją mamą na skajpie. Babcia ostatnio widziała Jerza na żywo w czerwcu, teraz zobaczyła, jak raczkuje :)
Marek: po dniu w pracy. Ostatnio coś kończy i odczuwa presję czasu, a więc jest stres. Obiad z kolegami. Na ogół gadają przy tym na różne ciekawe tematy, o czym mi później opowiada i też o tym rozmawiamy. Po pracy na chwilę w biurze. Denerwują go korki, więc jeździ na rowerze.
Około godziny 17.30 wciąż go nie ma, chociaż wyszedł z domu wcześnie. Z Jerzem jest fajnie, ale zaczynam się powoli denerwować.
Wraca Marek i jakoś tak wychodzi, że zaczynamy się licytować, kto jest bardziej zmęczony i kto ma ciężej. A przecież nie tak powinno być :P Każde z nas powinno pamiętać, że to drugie jest zmęczone. I powinno przede wszystkim myśleć, jak temu drugiemu pomóc.
Gdyby tak rzeczywiście było, to byłby idealny układ. Ja np. dziś z myślą o moim mężu posprzątałam w kuchni. Pomyślałam, że jak wejdzie do domu, to będzie mu miło, gdy zobaczy, że jest porządek. Miałam wprawdzie przez chwilę wątpliwości, czy on w ogóle zauważa takie rzeczy, ale po chwili zastanowienia znalazłam przykłady na to, że tak. Jednym słowem zrobiłam coś z myślą o moim zmęczonym mężu. Wyszłam z kamiennego kręgu własnego egoizmu. Odrzuciłam krótkowzroczne szukanie wyłącznie własnej korzyści.
W związku z tym małżonek po przyjściu do domu powinien natychmiast przejąć Jerza, zapytać, czy przypadkiem nie chcę się zdrzemnąć i umożliwić mi to. Następnie byłoby cudownie, gdyby jedną ręką trzymając Jerza, by się nie wywrócił, drugą zrobił mi szybki masaż stóp. Później moglibyśmy już razem przygotować kolację.
Nie do końca rozumiem, dlaczego tak się jednak nie stało. Czyżby Marek nie zrozumiał, co oznacza posprzątana kuchnia?
ha ha ha ha!
OdpowiedzUsuń