Zdałam! Zdałam! Zdałam! Wczoraj zdałam egzamin na prawo jazdy!!!
Moja przygoda z prawkiem była dłuuuga - 3 lata temu skończyłam cały kurs, pozostało mi tylko wykupić dodatkowe jazdy. Ale ponieważ czas w moim świecie płynie inaczej, dopiero teraz udało mi się to zakończyć. Po wyjeżdżeniu wielu, wielu dodatkowych godzin, po dwukrotnym przekładaniu terminu wreszcie poczułam, że mogę próbować. Mój instruktor ujął to tak: rokuje Pani ;)
Podobno bokserzy przed walką (na sobotniej "biesiadzie sportowej" powiedziała Misia) mają taką adrenalinę, że nie mogą spać nawet kilka nocy. Moja nocka sprzed egzaminu z tym mi się skojarzyła ;) Nerwówka chyba jak przy obronie doktoratu - bo przed magisterką aż tak się nie denerwowałam. Z doktoratami nie mam do czynienia, więc mogę sobie gdybać ;)
Na egzamin dotarłam spóźniona. Ale nie było problemu. Jeździło mi się dobrze, stres puścił, byłam skoncentrowana. Trasa była dość prosta w porównaniu do tych, po których jeździłam z moim cierpliwym i rzetelnym instruktorem. Pamiętałam o lusterkach i kierunkowskazach. I czytałam znaki. Mimo to zrobiłam 3 błędy. Po drugim z nich byłam pewna, że nie zdam, ale postanowiłam jechać dobrze do końca. A tu jednak zdałam. Chociaż pan egzaminator nie był z tego zadowolony. Chyba miał nadzieję, że polegnę na ostatnim skręcie w lewo, dość wrednym... Sposób, w jaki przekazał mi pozytywną informację, był taki, że na popołudniowym świętowaniu głównie przepracowywałam tę traumę ;)
Ale dziś już się cieszę.
Bardzo :-D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz