środa, 27 lutego 2013

Instrukcja obsługi teściowej

Mama mojego męża przyjechała pomóc zadbać o rekonwalescenta. Była z nami ponad tydzień. Dziś pojechała.
Przyjechała nam pomagać, chciała nam pomagać, dotychczas jednak dość często zdarzało się, że pomoc ta przybierała niepożądane formy. Aby tego uniknąć i pełniej cieszyć się obecnością babci, opracowaliśmy strategię, którą można by streścić tak:
1. Przydzielaj zadania.
2. Mów ze szczegółami, czego oczekujesz.
3. Nie pozwól, by teściowa ignorowała czynności kluczowe, a zaczynała wykazywać własną inicjatywę. Rób to, podkreślając wagę tego, o co ją prosisz.
4. Nie dopuść, żeby się nudziła. Jak nic wykaże niepożądaną inicjatywę.
5. Wieczorem włącz na kompie ulubiony serial.
6. Oddychaj.
Nie było bezkonfliktowo, jednak w porównaniu do tego co ostatnio, mimo wszystko dość łagodnie. Mama chyba pamiętała jeszcze te utarczki, bo starała się ważyć słowa. Ja z kolei starałam się pamiętać, by wyrażać swą wdzięczność. 
Nie powiem, żeby głębsza więź między nami powstała. Ale dało się jakoś wspólnie egzystować. 

Jak to jest z tą pomocą, że tak trudno mi ją przyjmować? ("Ciesz się, że chce to robić", he he).
Umiem nazwać dwa powody. 
Po pierwsze nie znoszę, gdy ktoś ingeruje w moje rzeczy. Moje rzeczy równa się moja przestrzeń, moja autonomia. Gdy ktoś mi przestawia, układa po swojemu, dostaję białej gorączki. Moja mama niestety nie potrafi tego zrozumieć do tej pory. Teściowa chyba trochę załapała. Choć nie do końca. 
Po drugie mama mojego męża jest zafiksowana na pomaganiu. Nie przyjechała po to, żeby z nami pobyć, przyjechała, żeby pomagać (i nikt jej w tym nie przeszkodzi :P). Będzie pomagać, choćby miała to przypłacić uszczerbkiem na zdrowiu. Nie można liczyć, że gdy coś ją przerasta, powie nie. Wiem więc, że to na mnie spoczywa odpowiedzialność, by nie prosić o zbyt wiele - a czasami naprawdę trudno to wyczuć. To, że na pomoc ma własną wizję, to dodatkowa rzecz. Że gdy proszę, by zajęła się Jerzykiem, ona wybiera robienie pierogów (w jej mniemaniu ulubiony smakołyk Marka). To nic, że ja w tym czasie chciałabym spokojnie popracować albo posprzątać i zależy mi, żeby Jerzyk miał dobrą opiekę, bo inaczej nic nie będę mogła zrobić albo banalna czynność zajmie mi pół dnia... Do tego uczucie niesmaku do samej siebie, że jestem "niemiła" (bo stanowczo wyznaczam swoje granice), a jednocześnie z tej pomocy korzystam. I to, że innej relacji niż oparta na pomaganiu zbudować nie sposób... Smutne.
Cieszę się, że chce to robić. Że chce jej się przyjechać tyle kilometrów, doceniam. Jej pomoc jest dla mnie bardzo cenna, bo tu blisko nie mam nikogo z rodziny i na ogół z codziennością dzieciowo-domową zmagam się sama. Ale nie jest mi łatwo przyjmować taką pomoc. Po prostu.

5 komentarzy:

  1. wyrazy współczucia. znam ten ból. ja sobie nie umiałam poradzić i w końcu do akcji zaczął wkraczać mąż, który potrafi być bardziej stanowczy i asertywny. pomogło :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie umiem przyjmowac pomocy, bo wiaze sie to z poczuciem winy. Po 5tygodniowej "pomocowej" wizycie tesciowej poplakalam sue ze szczescia, steskniona za Igusiem. Widywalam go w czasie usypiania i KP, bo poza tym tesciowa odciazala mnie, zebym mogla sobie poprac, pogotowac i posprzatac...
    Jednak ucze sie corac wiecej, wczuwam sie w siebie, poznaje wlasne motywy, potrzeby, zmieniam myslenie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zatrzymałam się nad Twoim zdaniem o własnej przestrzeni i ingerowaniu w nią. Mnie ciężko wyczuć, czy aż tak bardzo przywiązuję do tego wagę ( brak przykładów z praktyki ingerencji kogoś z zewnątrz), ale wydaje mi się, że nie. Tzn gdyby mi teściowa czy ktokolwiek inny w szafie posprzątał, to bardzo chętnie;) W pewnym momencie mieszkanie razem z teściową, choćby najfajniejsza pod słońcem, i tak ma swoje negatywne skutki, takie jest moje zdanie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Niedawno miała przyjechać teściowa, więc dzień wcześniej sprzątałam. Nie zdążyłam jednak umyć szafek w kuchni choć wyjęłam ścierkę i płyn. Pomyślałam - zostawię na wierzchu, teściowa na pewno będzie chciała umyć więc będą pod ręką. Nie myliłam się :) (myślę, że nie widziała ścierki, bo poprosiła, żebym przyniosła. Chyba , ze zastosowała wyrafinowaną strategie udając że nie widzi, a myśląc, że specjalnie zostawiłam na widoku :) )

    OdpowiedzUsuń
  5. A my przesz ostatnich 6 tygodni mieszkaliśmy z 2 teściowymi. Dziś moja mama pojechała.
    Obie mamusie są spoko. Żadna nie wtyka nosa w nie swoje sprawy, o wszystko pytają, czy mogą, czy sobie życzymy. Gdyby było inaczej, też pewnie by mnie to irytowało.

    OdpowiedzUsuń