Już nigdy
Papiery z komody nie będą tak malowniczo fruwać po całym pokoju
Już nigdy
Zapach kurzu nie podrażni nozdrzy tak gwałtownie
Już nigdy
Gary nie ułożą się w zmywarce w tak fantastyczne wzory
Już nigdy
Ból głowy Marka nie będzie tak dojmujący
A bieganie Jerza po rozłożonych papierach tak beztroskie
Nigdy nie będzie takiej soboty
Już nigdy
Listopadowe słońce nie będzie tak jasne
Stężenie pyłów w powietrzu tak wysokie
A wyjazd za miasto tak rozsądny
Już nigdy
Dwuletni Jerz stromą ścieżką nie pobiegnie tak rączo
Już nigdy
Bezlistne drzewa nie będą takie nagie
Już nigdy
Okoliczne karczmy nie będą tak zaskakująco zamknięte w porze obiadu
Już nigdy
Nie zdarzy się nam tak cudowny spacer
Nigdy nie będzie takiej niedzieli
Uwielbiam ten utwor!
OdpowiedzUsuńI masz racje... juz nigdy.
:)
OdpowiedzUsuńobjeżdżałam wyspę i słuchalismy tej piosenki, dostalismy przy niej pewnego razu takiej głupawki, że kilka gfodzin wymyślaliśmy dalsze słowa...
OdpowiedzUsuńbyło cudownie :)
hu hu dwuletni rączy Jerz chyba najbardziej pobudził moją wyobraźnię do pracy :)
piękny wiersz napisałaś :)
OdpowiedzUsuń...a PKP nie pojedzie szybciej niż przed wojną...
OdpowiedzUsuń