środa, 17 października 2012

Pokochać teściową

Ponoć w budowaniu więzi między kobietą a mężczyzną istotne znaczenie ma relacja do teściów. Nie chodzi o relację poprawną politycznie. Chodzi o relację, której kwintesencję można streścić w zdaniu: "Pokochaj swoją teściową".
Dlaczego to ma znaczenie? Podobno prędzej czy później przychodzi w związku taki kryzysowy moment, kiedy zaczynamy składać to, co nam przeszkadza we współmałżonku, na karb jego wychowania. Wtedy niektórzy podczas wyjaśniania kwestii, na które mają odmienne poglądy, zwanego czasem kłótnią, mówią na przykład: bo twoja mama to zawsze..., bo u ciebie w domu to nigdy... Podobno nieuporządkowana relacja z teściami mści się po latach.
Nie podejrzewałam siebie, że kiedykolwiek zacznę w ten sposób myśleć (mówić na szczęście nie mówię). A jednak przydarzyło się raz czy dwa.
Z tego wynika, że nie mogę lekceważyć relacji z teściową.
Przez dłuższy czas nasza relacja była poprawna politycznie. Starałam się spełniać oczekiwania i liczyć, że zostanę doceniona jako dobra synowa. Jednocześnie przemilczałam wszystko, z czym się nie zgadzałam. Nie stawiałam granic (gdy raz się to zdarzyło przez przypadek, zostałam ukarana obrażeniem się), licząc, że może zrobi to Marek. Problem w tym, że on to on, a ja i moje granice - to ja.
Wiele było tego przemilczania i zagryzania zębów.
Wreszcie powiedziałam dość. Na słowa, na które się nie zgadzam, odpowiadam. Na czyny, które naruszają moją przestrzeń, reaguję. A pole do konfliktów jest ogromne. Nie tylko chodzi o wychowanie Jerza. Oczywiście demaskujemy jej manipulacje (jak nie zjesz, to nie urośniesz; ale z ciebie mazgaj; ale jesteś brzydki, jak płaczesz; pokaż, jaki jesteś duży, jak dużo nasiusiasz do nocniczka - jest odpowiedni tekst na każdą okazję). Czyli chronimy Jerza przed straszną babcią, a pozwalamy, żeby go kochała tą częścią, która okazuje miłość bez manipulacji).
Ale i poza tym, co związane z Jerzem, jest konflikt potrzeb. Teściowa potrzebuje czuć się potrzebną i nie robiącą kłopotu. Dlatego nie potrafi odpowiedzieć, jakiej chce herbaty. Taką jak wszyscy. Lecz jednocześnie wydaje mi polecenia, co kiedy mam zrobić (najwyraźniej ja tego nie wiem), składa pranie, choć proszę, by tego nie robiła, biega za Jerzykiem na spacerze (nie dla fanu, dla kontroli), choć obok idę spokojnie ja i nie biegam, bo wiem, że jest bezpieczny. To tylko kilka egzemplów z bogactwa naszej codzienności. Ja natomiast mam ogromną potrzebę autonomii, nienawidzę, gdy ktoś próbuje mną dyrygować oraz mam uczulenie na ingerowanie w moje rzeczy. Przekładanie moich rzeczy to dla mnie naruszanie moich osobistych granic. Natomiast taką kontrolę Jerza przy mnie odbieram jako podważanie moich kompetencji - nie potrafię ocenić stopnia ryzyka, czy jak?
Sukces jest taki, że zrozumiałam jej potrzebę. Zrozumiałam, że jest to sposób na życie wypracowany przez moją teściową prawdopodobnie dawno temu. Że dla niej bycie z drugim ma sens, o ile może mu pomóc (i to wedle własnej wizji pomocy), bycie po prostu nie istnieje. Myślę, że to duży krok, by wyjść jej naprzeciw. Wpadłam na to, by przekierować potrzebę teściowej na pożyteczne tory, czyli na zajmowanie się Jerzykiem lub taką pomoc w domu, którą jestem w stanie zaakceptować. Ale to nie takie proste, bo jak pisałam, ona swoją wizję ma.
Cóż, gości u nas od piątku. Było dość ostro. Bo do tej pory głównie zaznaczałam swoje terytorium i na niewiele więcej potrafiłam się zdobyć. Mimo że chciałam.
Było tak ostro, że teściowa powiedziała o mnie, oczywiście za moimi plecami: To nie ta sama osoba. Z tym się zgadzam. Niemiła się zrobiłam dość. A byłam taką idealną cielęcą synową.
Wahadło odchyliło się w drugą stronę. Teraz czuję, że dobrze by było znaleźć złoty środek. Zaznaczyć swoje granice, stanowczo lecz spokojniej, a jednocześnie zrobić krok w kierunku potrzeb teściowej. Bo kiedy przestałam kumulować złość, czuję, że coś we mnie odtajało...
Można pokochać teściową?

***

Dwie schizujące wierszo-śpiewki, które babcia wykonywała dla Jerza.
Pierwsza:

Jestem Jerz,
mały Jerz,
czy ty o mnie wszystko wiesz?

Druga jest pozornie niewinna:

Kosi-kosi łapci, 
pojedziem do babci,
babcia da nam sera
i pierożków kilka.

Zostaje wycięty dziadek (bo ja znam: a dziadzio selera). Niby nic. Jednak wersja Marka obnaży kryjącego się w tym schiza:

Kosi-kosi łapci, 
pojedziem do babci,
babcia da nam sera,
a dziadek nie żyje.

W tym miejscu dopada mnie nerwowy chichot.

29 komentarzy:

  1. mam bardzo dobre relacje z teściową i tak naprawdę lepiej się z nią dogaduję niż z mamą, ale to chyba dlatego, że z nią nie mieszkam. początkowo bałam się jej jak ognia, ale później ją bliżej poznałam i uznałam, że nie taki diabeł straszny :) od niej nauczyłam się bycia sobą, mówienia wprost o co mi chodzi. bardzo często myślimy całkiem inaczej, ale ona nabrała do mnie szacunku, bo mam odwagę myśleć, mówić i robić po swojemu.
    ma swoje wady, ale ja je przecież też mam, więc jesteśmy kwita :)
    trochę to smutne, ale tak naprawdę więcej mnie nauczyła niż mama, a na pewno potrafiła być dla mnie większym wsparciem niż rodzice.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki za te słowa ;) najbardziej ujęło mnie to, że możecie mieć różne zdania, ale jednak szanujecie się nawzajem. to dla mnie ideał, bo bardzo rzadko się zdarza, jeśli w ogóle, że z kimś zgadzasz się we wszystkich sprawach. a mimo to można budować relację.
      chciałabym też mieć wspierającą teściową. wydaje mi się, że w takiej kobiecej relacji tkwi niesamowita siła. Ale wiem też, że bezpieczniej jest podchodzić bez zbyt dużych oczekiwań. staram się doceniać to, co mam.

      Usuń
    2. myślę, że jakoś potrafiłam trafić w jej gust, bo jej druga synowa ma z nią wiecznie na pieńku i wiem, że teściowa nie jest bez winy, mam wrażenie, że z jakiegoś powodu do tej drugiej synowej jest uprzedzona, ale nie wiem, w czym problem i nie bardzo chcę wiedzieć ;-) myślę, że dobre relacje zależą od obu stron, choć znam też teściową - demona, która mojej przyjaciółce niszczy małżeństwo, choć ta się stara jak może. a może za bardzo się stara?? to trudna sprawa.

      Usuń
    3. nie ulega wątpliwości, że to bardzo delikatna relacja. fajnie, jeśli można czerpać z niej siłę. ale czasem po prostu trzeba umieć się bronić... czasem trochę zmienić spojrzenie - to o mnie ;) buziaki!!!

      Usuń
  2. Ja z teściową nie mam problemu. Jest cudowna.
    Ale mam problem z przyszłą szwagierką i moim brakiem asertywności. G. jest asertywna na granicy bezczelności, którą często przekracza, a ja takie ciepłe kluchy.
    Znasz jakiś dobry poradnik?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) poradnika na temat szwagierek nie znam, ja tylko o dzieciach czytuję poradniki ;)
      ale czemu tak siebie oceniasz? może po prostu niereagowanie ma swoje plusy.
      czasem może lepiej odpuścić. chyba że jest się przewrażliwionym (słowa teściowej) agresywnym (tejże) upierdliwcem, co wyłazi czasem ze mnie ;P

      Usuń
  3. no cóż moi teściowie, to bardzo drażliwy temat...a teść w szczególności...przez niego prawie rozpadło się moje małżeństwo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cóż, znam kilka takich historii wśród moich koleżanek... i koleżanka-adwokatka też mi opowiadała, że u nich w kancelarii przy sprawach rozwodowych bardzo często wychodzi na to, że jątrzą teściowie...
      tym bardziej należy zwrócić uwagę na tę relację ;)

      Usuń
  4. jestem dla Ciebie pełna podziwu, że zaznaczasz swoje granice. ja czasem tego nie potrafię. a czasem robię to machinalnie - ale gdy już powiem, że sądzę inaczej, jest interesująco. intersująco na ostro.
    bardzo ostro.
    zazwyczaj bardzo często w naszym społeczeństwie sprzeciw jest równoznaczny z niegrzecznością. jest to duża przeszkoda w relacjach opartych na szacunku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie zawse zaznaczam i nie zawsze w takiej formie, jak bym chciała.
      ale zgadzam się, że sprzeciw, odmowa, inne stanowisko jest często odbierane bardzo osobiście, jako odrzucenie osoby niemalże. brak możliwości mówienia "nie" bardzo zaburza relacje, zgadzam się.
      tzn mi też nie jest łątwo przyjmować czyjegoś "nie" w stosunku do mnie, czy gdy ktoś mówi, że ja naruszyłam jakąś jego granicę. to nie jest przyjemne, owszem, ale można zawsze o tym pogadać w normalny sposób...

      Usuń
    2. Dokładnie, jako odrzucenie. Doskonałe stwierdzenie. Po prostu niepisana zasada jest taka (generalizując), ze szacunek i sympatię wyrażamy przez zgodę.
      Kwestia dystansu do siebie - jego brak to wrecz narodowa choroba.

      Usuń
    3. narodowa czy po prostu ludzka? nie wiem, może faktycznie to zależy od kultury i wypracowania pewnych norm...
      mnie przekonuje jedno: jeśli zawsze mam wyrażać sympatię przez zgodę, to gdzie tam miejsce na wolność? i co mi na dłuższą metę po takiej sympatii (kogoś do mnie)? chyba wolę szczere nie od tak z dziwnych motywacji...

      Usuń
  5. Ja mam dobre relacje z teściami, ale z nimi nie mieszkam wiec to nie jest trudne ;)
    Jednak podziwiam cię, że zaznaczasz swoje granice bo ja również staram się zawsze być grzeczna i słabo mi to wychodzi, a później sama na siebie jestem zła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też nie mieszkam na co dzień z teściową, bo chyba to by się dla mnie dobrze nie skończyło ;)
      na odległość, raz na jakiś czas, można się zmusić to bycia grzecznym. ale mi po paru latach już się tak uzbierało, że może i jestem na niektóre rzeczy uczulona, ale trudno. w pewnym momencie miałam chyba dość przeżywania swojej złości w samotnosci, bez szansy konfrontacji dla drugiej strony...

      Usuń
  6. Nam się tak szczęśliwie ułożyło, że teściowe nam nie przeszkadzają i nie są ogniwem konfliktogennym. Żona moją mamę lubi a moja mama jest dość nieinwazyjna, choć potrafi mieć humory - takie do zniesienia, biorąc pod uwagę częstotliwość kontaktów powodowaną tym, że nie mieszka zbyt blisko.
    Ja zaś moją teściową też lubię i nauczyłem się ignorować to, co by mnie mogło wkurzać. Ignorować, obracać w żart, puszczać mimo uszu. Na szczęście moją żonę w jej mamie też sporo rzeczy irytuje, więc tu się wzajemnie wspieramy - to żona nauczyła mnie pewnych technik obronnych ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fajnie macie ;) też bym chciała umieć obracać niektóre sprawy w żart, może z czasem się nauczę, jak już przestałam kumulować złość ;)
      i też myślę, że jest ważne, by nie oskarżać nawzajem swoim rodziców, ale żeby wspierać się z mężem/żoną - bo to nasza wspólna wizja rodziny się teraz liczy, a od tego, co wkurza w rodzicach, odcinamy się razem

      Usuń
  7. Jest taka fajna pozycja Zuzanny Celmer o prowokującym tytule ;-) "W łóżku z teściową" :-) Fajnie opisane są tam relacje w rodzinie i jak ewentualnie rozwiązywać różne problemy :-) Zaczęłam ją dopiero czytać, bo ja z kolei mam problem z moją Mamą, a z teściową relacje zupełnie na przyzwoitym poziomie :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Droga środka, jak zawsze, najlepsza.
    Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki :)
      droga środka najlepsza, ale niełatwo nią kroczyć ;)

      Usuń
  9. szczerze mówiąc zupełnie nie widzę, na czym polega schiz w pierwszej przyśpiewce. moim zdaniem jest super jako fragment mowy wiązanej (z niezłym rytmem i rymami, jak na prawidła gatunku rodzinnych wierszyków dla dzieci) delikatnie zaznaczający naszą bezradność epistemologiczną wobec drugiego człowieka ;)
    domyślam się ofk, że gdzieś tam w tle majaczy Straszny Kontekst, który zmienia recepcję przyśpiewki (niewykluczone zresztą, że to teściowa jest tym Strasznym Kontekstem). tak czy owak: "bierz powietrze, wypuszczaj powietrze!"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. staram się pamiętać, by brać powietrze, wypuszczać powietrze ;)
      ładna interpretacja śpiewanki. tu jednak mamy do czynienia ze strasznym kontekstem. gdy śpiewa Ci coś takiego osoba, o której wiesz, że lubi mieć kontrolę, to taka przyśpiewka jest jak reflektor między oczy!

      Usuń
  10. Ja tam Ci nic nie poradzę, bo nie czuję się kompetentna, ale jak już mam okazję, to się wygadam :)
    Irytuje mnie to, że teściowa (SUPER BABKA, SERIO!) usprawiedliwia wszystkich i wszystko, co idiotyczne, z czym ja się nie zgadzam i mówi, że to wieś, że ja jestem inteligencja (nie złośliwie) i muszę to zrozumieć.
    Głupi przykład: pół wsi obgadało mnie i Marcina, że się całujemy w kościele na mszy!!! A my tylko małego cmoka na znak pokoju. Jak się dowiedziałam o tym od teściowej, to prawie umarłam ze śmiechu i szału, taki mix. A ona: "Madziu, ale to jest wieś, wiesz, tu ludzie tacy są..."
    Czasem nawet myślę, że ona się trochę mnie boi, tzn. tego, co mogłabym zrobić lub powiedzieć. A w imię wsiowej poprawności odezwać się nie mogę, bo teściowie życia nie będą mieli...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ło matko! to co by powiedzieli, jakbyś karmiła Żabę piersią w kościele (ostatnio była dyskusja z mamami na ten temat, stąd dygresja).
      dla mnie najgorsze to między młotem a kowadłem - tu chcesz zareagować, tu się wstrzymujesz przez wzgląd na teściów... ale wiecznie się tak nie da, w końcu coś chlapniesz. trzymajcie się mocno, łamacze schematów ;)

      Usuń
  11. Karmiłam parę razy, w zakrystii. U nas jest stary kościół, drewniany, i jest mała zakrystia. Jak poszłam z Żabulem, kościelny kazał mi usiąść w takiej drewnianej szafie z ornatami :D No i siedzę w tej szafie z ornatami, jest komunia, przyłazi proboszcz i pyta, czy przyjmuję. Przyjmuję :D Siedząc w kościelnej szafie z cyckiem na wierzchu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fajnego macie proboszcza ;) prorodzinny widać :)

      Usuń
  12. Fajne uśmiałam się. Ale wiesz co mówisz jak Ci tak mówi jak na początki żeby granice zaznaczyć. Ja w takich sytuacjach wiem doskonale że ktoś ją przekroczył ale neiweim poprostu co powiedzieć. coś w stylu do Alki- jak tyle będizesz jeść to będizesz gruba i brzydka( niby z uśmiechem) mówię na to nie mów tak, ale czuję że trzeba coś wiecej, że alce to niewystarczy że oto został zasiany w niej mikro strach że będzie gruba i brzydka. i takie tam. Albo ostatnio pani przedszkolanka przy Ali - "bo ona jest takim uparciuszkiem i leniuszkiem"-grrrr no i co sie mówi?!!!wewnątrz mną rzuca!! mówię tylko -"Ala niejest leniuszkiem ani upartuszkiem czasem jest uparta a już z pewnością nie jest leniwa." Ale znów czuję że to niewystarczy...:(

    OdpowiedzUsuń