Jerzu się rozgaduje tak, że tracę już właściwie rachubę nowych słówek, bo powtarza praktycznie wszystko, co mu się spodoba. Czasem muszę się zastanowić, o co mu chodzi, czasem zaskakuje, że sobie coś zapamiętał i wie, kiedy użyć. A czasem robię wielkie oczy i zastanawiam się, czy moje dziecko ma zespół Tourette'a.
Teraz już wiem, co znaczą:
dup! duup!
cipa! ciipaaa!
oraz dupa.
Odpowiednio: dziób, czipsa, zupa.
Dziób z wykrzyknikami, bo zawsze zanim sobie przypomnę, o co chodzi, Jerz zdąży się już zniecierpliwić.
W czipsach rozsmakował się za pierwszym razem, gdy tylko ich spróbował, ściągnąwszy ze stołu, gdy siedzieli u nas znajomi (to są okazje, gdy jemy słodycze). Ten raz wystarczył, by Jerz zapamiętał: połączenie tłuszczu i glutaminianu sodu nie da się z niczym porównać. Od tamtej pory czasem mu się przypomina i wtedy właśnie domaga się cipa.
Poza tym z małych radości matki-filolożki: syn ostatnio gromko i apodyktycznie zakrzyknął:
- Mama! Czytać! Czytać!
A dziś wysłuchał całej bajki o kozusze-kłamczusze, mimo że jest tam bardzo mało obrazków.
Zaczął powtarzać czasowniki. Odmienia rzeczowniki. Mama się cieszy.
Chowanie, a właściwie odnajdywanie się to od dawna jedna z fajniejszych zabaw. Oczywiście Jerz nie chowa się naprawdę i zawsze chichami daje mi znać, gdzie jest (oprócz tego jednego razu, gdy na spotkaniu mam wlazł do szafy w kuchni, a ja zaczęłam się poważnie zaastanawiać, gdzie zniknęło moje dziecko). Wczoraj mieliśmy modyfikację: chowanie połączone ze straszeniem taty, który wraca z pracy. Jerz przyjął warunki zabawy: zgasiłam światło, wzięłam go na ręce, a jak tata wejdzie mieliśmy do niego wyskoczyć, wołając: pu! Jerz wytrzymał napięcie do chwili, gdy tata wszedł do domu - i wtedy wydał z siebie chich.
Dziś natomiast sam zainicjował zabawę. Gdy wiedzieliśmy, że tata idzie, schował się za drzwiami. Dołączyłam więc do niego, a on upominał mnie szeptem: ci! Udało się nie roześmiać i "nastraszyliśmy" tatę. A potem tata dostał buziaka z otwartej.
I tym optymistycznym akcentem kończę dzisiejszą relację. DOBRANOC!
cudne sa dzieciaczki i slodkie wprost do schrupania:)
OdpowiedzUsuńUwielbiałam, jak Hania uczyła się mówić. :-) Teraz mowy mojego Jerza nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńCo dzieci maja z tymi czipsami? I frytkami? Frytki w McDonald's również, chociaż były przypadkiem dwa razy tylko. Ale rzewnie są wspominane. ;-)
Nikt nie dostarcza tyle radości, co małe dzieci. :P
OdpowiedzUsuńAch to słowotwórstwo :))) Mój mlody ostatnio często powtarza pibo co brzmi jak piwo a chodzi o picie...
OdpowiedzUsuńCieszymy sie wszyscy,babcia też:)
OdpowiedzUsuńZaraz zacznie naśladować rodziców :). Ten sam ton głosu, gesty... Gdy J&A naśladują dyskutującego Ł. jest to komiczne.
OdpowiedzUsuńU nas tez byl dup i dupa, znaczenia identyczne jak u was :D
OdpowiedzUsuńA cipka to cipka, tak jak penis to penis :)
Mowienie jest super.
ahahahahahahahaha!!!!
OdpowiedzUsuńusmiałam sie, że hej! :):):)