...albo Wypiski z Juula [juula].
Przeczytałam niedawno Twoje kompetentne dziecko Jespera Juula. Zostało tam czarno na białym zapisane to, czego przeczucie miałam: gdy z dzieckiem dzieje się coś "nie tak", dorośli powinni przyjrzeć się sobie. Właściwie przez prawie cały czas, gdy czytałam, przyglądałam się sobie. Rzeczy szczególnie ważne zaznaczałam, zaginając rogi. To były naprawdę ważne sprawy, bo inaczej nie zdecydowałabym się na zaginanie. I właśnie przyszedł czas podsumowania tych zagięć. Będzie ono skrótowe, hasłowo-cytatowe. Kogo zaciekawi, niech sięgnie po książkę.
Pierwsze zagięcie dotyczyło konfliktu między osobistą integralnością a współdziałaniem. Jeśli w rodzinie ktoś zbyt często jest zmuszony rezygnować z integralności na rzecz współdziałania, pojawia się ból. Nawet jeśli nauczymy się go tłumić, i tak wysyłamy werbalne i niewerbalne sygnały, że coś jest nie tak. Mogą pojawić się objawy psychosomatyczne. "Jeśli wszyscy - my sami oraz osoby nam najbliższe - potraktują ten sygnał poważnie, zrozumieją jego znaczenie i zmienią sposób postępowania, konflikt zostanie rozwiązany, a ból ustąpi". Czyli dla mnie, by uchronić się przed naruszaniem czyjejś integralności w rodzinie: słuchać się nawzajem, traktować poważnie, gdy zauważamy niepokojące zmiany, i razem szukać rozwiązań.
Drugie zagięcie o sposobach wyrażania miłości a poczuciu własnej wartości u dziecka. Juul podaje przykład z dziewczynką siedzącą na zjeżdżalni. Gdy dziecko woła: patrz na mnie!, a matka odpowiada: pięknie! Jesteś bardzo zdolna!, myli istnienie dziecka z osiąganiem przez nie celów. Dziecko prosi o uwagę, dostrzeżenie jego istnienia, słyszy zaś pochwałę, a nie to, że jest kochane, bo jest. Inny sposób nieadekwatnego wyrażania miłości: "Uważaj, żebyś nie spadła" - wyraża niewiarę w to, że dziecku może się coś udać i również wpływa negatywnie na rozwój jego poczucia własnej wartości.
O trzecim zagięciu nie napiszę, bo wywołało spory mętlik w naszych głowach i w tym momencie nie zbiorę myśli. Dotyczyło usypiania. Teoretycznie ok, ale praktyka nas przerasta.
Czwarte zagięcie mówi o odpowiedzialności osobistej i o roli rodziców, którzy nie mogą się jej zrzec. "Dzieci wiedzą, czego chcą, ale czasami nie wiedzą, czego potrzebują. Jeśli rodzice próbują dawać dzieciom tylko to, czego chcą, wówczas pozbawiają ich tego, czego naprawdę potrzebują. W konsekwencji dzieci stają się osamotnione. (...) [Dziecko] dochodzi do nieuchronnego i bolesnego wniosku: Skoro moi rodzice dają mi wszystko, o co poproszę, a ja nadal czuję, że czegoś mi brakuje, to znaczy, że coś jest ze mną nie tak. Rodzice myślą podobnie: Dajemy mu wszystko, co w naszej mocy, a mimo to ciągle czegoś mu brakuje - pewnie jesteśmy złymi rodzicami (...) Obie strony szybko tracą poczucie własnej wartości i pewność siebie, jednocześnie rozwijając w sobie agresję i poczucie winy." Wyjście z sytuacji, jakie podaje Juul, wymaga dwóch kroków: "Po pierwsze, rodzice muszą wziąć na siebie pełną odpowiedzialność za to, że wypadki w rodzinie potoczyły się w złym kierunku. (...) Drugi krok wymaga znacznie więcej czasu i wiąże się z koniecznością podjęcia przez rodziców wysiłku odnalezienie siebie: swoich ograniczeń, uczuć i potrzeb".
Zagięcie piąte bardzo mnie porusza. Jest tam mowa o dzieciach z przerostem odpowiedzialności. "Kiedy dziecko przez pierwsze pięć, dziesięć czy trzynaście lat życia tłumi swoją osobowość, by dać pierwszeństwo potrzebom i uczuciom rodziców, nadmiar odpowiedzialności staje się głównym trzonem tej osobowości i jedynym znanym mu sposobem, by poczuć się wartościowym dla innych." Kiedyś w radiu słuchałam wywiadu z Juulem, nazwał wtedy te dzieci "niewidzialnymi". Bo nie sprawiają problemów, nie mówią o swoich potrzebach, nie chcąc sprawiać kłopotu rodzicom. Jest możliwe, że rodzice tak są pochłonięci sobą, że po prostu nie zauważają, że coś nie jest dobrze. Przecież nie mają żadnego problemu ze swoim dzieckiem. Smutne to bardzo.
Zagięcie szóste mówi o tym, jak dzięki językowi osobistemu rodzice mogą się komunikować z dziećmi, nie naruszając ich integralności i nie spychając na nie odpowiedzialności. Przykłady z książki: "Nie wolno ci bawić się tym młotkiem, Peter! Jesteś już wystarczająco duży, żeby to zrozumieć, prawda, kochanie? (To znaczy: Jesteś małym tępakiem!) (...) W tym wypadku destruktywny przekaz - Szanuj mnie, nawet jeśli ja nie szanuję ciebie! - ma większą siłę oddziaływania, niż jakakolwiek inna nauka, którą Peter mógłby wyciągnąć z tej sytuacji (...) Ojciec Petera mógłby temu zapobiec, np. zabierając mu młotek i mówiąc: Nie chcę, żebyś się tym bawił, Peter. Możliwe, że syn i tak by się rozpłakał, ale jego integralność pozostałaby nienaruszona". Oraz komunikat, który sugeruje, że to dziecko ponosi odpowiedzialność za sytuację i za uszczęśliwienie rodzica, co zbyt je obciąża: "Simon, mamusia chciałaby usłyszeć, co ciocia mówi przez telefon". Do dziecka należy decyzja, co ma zrobić, by mama była zadowolona. Lepiej wziąć odpowiedzialność za swoje potrzeby i uczucia i powiedzieć w języku osobistym: "Simon, chcę, żebyś był cicho, kiedy rozmawiam z ciocią!".
Extra mój ulubiony cytat a propos chwalenia. Chciałabym, żeby przeczytały to wszystkie babcie i ciocie :) "Przyjęło się uważać, że nieustanne pochwały - szczodrze wykorzystujące takie słowa jak wspaniały, fantastyczny, wyjątkowy - wzmacniają poczucie własnej wartości zarówno u dzieci, jak i u dorosłych. W konsekwencji wiele osób rozwinęło rozdęte ego będące tylko marnym substytutem poczucia własnej wartości".
Tyle. Juul co prawda tylko w moich wypiskach, ale - jak Wam się podoba?
Właśnie czytam tą książkę :-) Jestem na początku, ale zapowiada się super :-)
OdpowiedzUsuńmiłej lektury w takim razie :)
UsuńJuul to madry facet! Tej Jego ksiazki nie czytalam, ale przy okazji pobytu w PL musze sie w nia zaopatrzyc :)
OdpowiedzUsuńkoniecznie! dla mnie z dotychczasowych jego książek któe czytałam najwięcej wniosła
UsuńNie czytałam i hmm chyba na razie nie będę ;)
OdpowiedzUsuńEsterko,
OdpowiedzUsuńjestem dzieckiem z piątego zagięcia, niestety. bardzo długo w dorosłym życiu im byłam. dopiero teraz próbuję to zmieniać. czasem jest lepiej, czasem gorzej, ale przynajmniej mam świadomość, w czym tkwi problem. długo nawet tego nie wiedziałam.
świadomość to jest już bardzo dużo. a teraz super, że robisz coś dla siebie. właśnie dla siebie, specjalnie dla siebie!!! trudne to, wiem bo też sięz tym utożsamiam...
UsuńZupełnie to do mnie nie przemawia, może przemówiłoby do mnie zagięcie dotyczące spania, ale tak to jakoś tak nie wiem. Mam mocno mieszane uczucia bo z niektórymi rzeczai sie zgadzam a inne wywołuja u mnie syndrom podniesionej brwi i lekkiego uśmiechu. Może dla tego że co człowiek to inne podejście i spojrzenie na problem.
OdpowiedzUsuńzaciekawiło mnie, co do Ciebie przemawia? ale racja, każdy ma inne podejście. ja czytałam przez pryzmat siebie. inne rzeczy byy dla mnie oczywiste. gdybgyś Ty wzięła do ręki książkę, pewnie na co innego zwróciłąbyś uwagę. może wtedy bardziej by Cię zainteresowała ;)
Usuńsposób pisania Juula jest dla mnie chaotyczny i wyrywkowy. Co pisze, jak juz sie sens z tego wyłuska, przemawia do mnie, ale to byc może da się wyczuć w tym jak piszę o macierzyństwie. szacunek dla uczuć i potrzeb, język osobisty, brak pochwał - stosujemy z powodzeniem. działa. bardzo, bardzo, bardzo działa.
OdpowiedzUsuńa propos spania. chodzi Ci o to, że miałabys poczekać, aż Młody położy się sam i w efekcie wyhodować dziecię, które przychodzi do ciebie i mówi: "jestem juz zmeczony, idę spać"? (dawno czytałam te książkę, nie wiem, czy pamietam)
częściowo pozwalałam Igiemu na wybór pory spania. chyba że ta jego pora to była 23, co powodowało, że byłam nieszczęśliwa bez chwili dla siebie. nie zmuszałam do spania po paru epizodach, po których czułam niesmak. a teraz mam w domu małą osobe, która mówi mi, że "mleko spać" lub "dzidzius ce mleka i spać" i udaje się na spoczynek. dla mnie konkluzja taka, że należy wsłuchiwac sie w dziecko, ale oczywiście w siebie przede wszystkim. jeśli miałam byc wkurzona, wolałam powiedzieć, że potrzebuje czasu dla siebie lub dla nas dwojga i chcę, by igi poszedł juz spać.
u mnie jego sposób pisania zostawia niedosyt. czasem chciałam żeby coś pogłębił, a on przeskakiwał znów dalej. więc częściowo sięz Tobą zgadzam
Usuńco do spania to owszem, o to chodzi. u nas usypianie to taki mały dramat. z drzemkami jest już ok, ale wieczory bywają ciężkie...
utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że to możliwe, żeby dziecko samo regulowało porę snu. tylko u nas mam wrażenie, jakby odpowiedź Jerza na pytanie: Jerzyku, kiedy pójdziesz spać? brzmiała: NIGDY!!!
niedosyt to dobre słowo.
Usuńksiążki amerykanskie są oczywiście przeładowane nudnymi przykładami, sto zdań można byłoby zastąpić dwoma, ale fakt jest taki: niedosyt Ci po tym nie zostanie. a Juul ma wiele w głowie, przelewa to na papier jak leci, bez schematu. trzeba się napracować, by wydobyc sens. porozmawiać z innymi, podoczytywać gdzie indziej.
ze snem teraz mamy bajkę, bo moje dziecię mówi samo, ale bywa kiepsko i dobrze, sinusoida. gdy bywało kiepsko, czyli regulował sobie sen tak, aby najlepiej go nie było, z pomocą przychodził jezyk osobisty i zmiana zwyczajów. czyli "chcę, żebys poszedł spać" plus coś, co działa na dziecię. na niektóre działa wyciszenie, na mojego wrzucenie go do basenu i totalne wymęczenie, świeże powitrze, zabawa na całego. i to tuż przed snem.
dobrym wyjściem jest wyluzowanie na całego - przynajmniej ja czasem tak robiłam, gdy Młody fikał do późna. nie chcesz spać? zmuszać cię nie będę (ja z tych dzieci co mało spały, więc przewracanie się w łóżku nudziło mnie przez pół życia), ale JA robię swoje rzeczy. zazwyczaj bawił sie zupełnie sam. a potem jakoś się regulował, czasem z moją pomocą :)
sporo odpowiedziałaś na moje wątpliwości, usłyszałam co chciałam, co nie zmienia faktu, że chwilami jest cieżko. może dojdziemy do tego etapu.
Usuńa co do niedosytu, to moim zdaniem żadna książka w tej materii nie zastąpi jednak spotkania - dlatego poszłam na Żyrafie warsztaty ;)
oj podoba :) czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńto tyle :) sięgnij po książkę :)
UsuńDość intrygujące te ,,zagięcia", ale musiałabym przejść przez całość, żeby dokładniej zrozumieć o co chodzi. Pojęcie ,,integralności" mogę rozumieć inaczej niż autor, z tego co tam liznęłam na psychologii... No i to ze spaniem, z racji niewiadomej, zaintrygowało mnie najbardziej;)
OdpowiedzUsuńze spaniem to trochę pisałam do Matki Kwiatka wyżej, może jeszcze coś skrobnę... miałam Ci tu podać definicję integralności u Juula, ale już chyba niedam rady. tak ogólnie to chodzi o nienaruszalność osoby, cielesną i psychiczną. i zgadza się - napisałam wyrywkowo o tym, co dotyczyło mnie. całość jest o wiele bogatsza. serdecznie polecam!
Usuń"Zostało tam czarno na białym zapisane to, czego przeczucie miałam: gdy z dzieckiem dzieje się coś "nie tak", dorośli powinni przyjrzeć się sobie."
OdpowiedzUsuńTo mi się skojarzyło z sytuacją, którą miałam niedawno. Byłam na zajęciach tanecznych w klubie kultury z dziećmi. Nie chcieli iść do ubikacji przed zajęciami i musiałam przekonywać, a Jaś i Antoś się sprzeciwiali. Wtedy jedna mama powiedziała coś w stylu "O, ma pani bunt dwulatka" Bardzo mnie to zdziwiło, bo traktowałam to zachowanie jako coś normalnego, nie jako bunt. Ocena tej samej sytuacji zależy więc od patrzącego. Fajnie byłoby mieć wiedzę, czy dane zachowanie dziecka jest zupełnie naturalne, czy nie, jakie mogą być zachowania w danym wieku. Czy sami stwarzamy sobie problemy. Ale może intuicja wystarczy?
Nie wiem czy o to Ci chodziło czy o coś innego.
chodziło mi o "dziecioterapię". wg Juula dzieci współdziałają, wprost lub na odwrót, i "złe"zachowanie pokazuje, że to my jako rodzice gdzieś popełniamy bła - w dużym uproszczeniu. a co do Waszej sytuacji, po lektrzurze mam teżdystans do określenia bunt dwulatka ;) Twoje podejście jest jak dla mnie dużo bardziej ok: dawanie prawa do nie bez etykietowania. wiedza o psychologii rozwojowej może się przydać. ale chyba najważniejszy jest kontakt z dzieckiem: chłopcy mówią nie, Ty reagujesz, nie zrywasz kontaktu, nie manipulujesz, szukasz rozwiązania. co tu da wiedza o tym, czy to akurat "bunt dwulatka"? ;)
UsuńJa uważam że dziecko powinno sie slucac i wiele z nim komunikować, w rozniej postaci poprzez kontakt werbany, manualny, poprzez dotyk i ruch... a prede wszystkim powinno się uważać na słowa kierowane do dziecka. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńzgadzam się!!
Usuńz urywków wnioskuję, ze książka do łatwych nie należy, bo prostym językiem pisana nie jest, ale za to na pewno godna uwagi.
OdpowiedzUsuńmoże z czasem po nia sięgnę, właściwie było by to konieczne bo mam wrażenie, że zapadam się w jakimś bagnie nudnej egzystencji... Zyczyła bym sobie jeszcze mieć min 2 godz czasu na czytanie owych książek :))))))
może moje urywki brzmią skomplikowanie, ogólnie książkę bardoz przyjemnie się czyta.
Usuńwięcej czasu na czytanie, kto by nie chciał ;)
jest genialny. fajnie to opisalas :-)
OdpowiedzUsuń;) dzięki!
UsuńNie czytałam! A tyle wszyscy o nim mówią. Koniecznie, koniecznie!
OdpowiedzUsuńnadrabiaj :)
UsuńPodoba się, podoba. Wahałam się - czytać czy nie czytać. Przeczytam:)
OdpowiedzUsuńwarto, chyba każdy coś dla siebie wyczyta ;)
UsuńA wiesz, a wiesz? Na niedosyt nie ma to jak Faber i Mazlish. Juul chyba od nich ściągnął, robiac na szybko notatki na kolanie... I wydając za kupę kasy.
OdpowiedzUsuńCzytałaś? Stara pozycja (ale jara, hihi).
nie, nie czytałam, choć nazwiska brzmią znajomo. może sięgnę, skoro polecasz :)
UsuńJak mówić, by dzieci nas słuchały, jak słuchać, by dzieci do nas mówiły. Jest i teoria, i przykłady, doświadczenia rodziców, ćwiczenia, podsumowanie - i tak każdy rozdział. Dla mnie forma nie pozostawiająca wielu pytan i wątpliwości, jedynie w kwestii tego, czy w ogole się z ich metodami zgadzamy. Mnie odpowiadają :)
Usuńaaa, nazwisk nie skojarzyłam. mam tę książkę, ale jeszcze nie czytałam. muszę to nadrobić.
Usuńale sprawa chyba wygląda tak, że uczniowie rosenberga i juula nie nazywają języka osobistego metodą... i mają awersję do metod. ja tam purystką nie jestem. rozumiem o co chodzi w tym rozróżnieniu, ale rozumiem też, że nie każdy, kto pisze "metoda" chce zaraz uprzedmiotowić dziecko.
podobnie ma się chyba rzecz z dr. Gordonem - Wychowanie bez porażek. Dla mnie to właściwie zasady stosowania języka osobistego, też pełne szacunku do dziecka. ale może czegoś nie czaję.....
Kurcze tak myślę co do usypiania...choć mam poczucie że moje dziecko nie jest szczególnie szczęśliwe (choć ludzie mówią co innego) i jest nerwowe niestety, to z usypianiem skończył sie problem od kiedy zaczełam mówić "teraz czytam Ci bajeczkę chwilę Cie później przytulę i wyjdę do pokoju obok, wrócę zaraz jak zaśniesz i położę się koło Ciebie" Oczywiście na początku było, tysiąc razy jeszcze chwileczkę ale stanowczość poważna mina i konsekwencja w mówieniu, że byłam juz z Tobą wiem że potrafisz sama zasnąć, masz tu światełko, jetem tuż obok ale już potrzebuję też czasu dla siebie, dały wreszcie efekt. Teraz mała zasypia w 10 minut, sama, bez płaczu, jak wychodze z pokoju uśmiecha się i wysyła mi całusa. Trwało 2 lata prawdziwej mordęgi, noszenia , lulania, głaskania, spiewania, mnóstwa innych rzeczy i do tego usypiania o 24 czasem bo już nic nie skutkowało, czułam sie jak więzień i byłam tym mocno sfrustrowana. Myślę że każdy musi znaleźć swój sposób. A jak widzę przykład koleżanek które od samego początku uczą dzieci zasypiać samemu i dzieci sa spokojne, rodzice tez, jest rytm i harmonia to uważam, że jest to dużo lepsze niż sfrustrowany rodzić który nie chce przypadkiem skrzywdzić dziecka swoja stanowczością...choć bynajmniej nie uważam że któraś z was tak myśli mówię hipotetyczne.
OdpowiedzUsuń