czwartek, 13 września 2012

Top 4 fascynujących pojazdów i olśnienie

1. "Brume, brume, brume" - tak ostatnio zaczynają się nasze dni. Brume to małe plastikowe autka, które da się łączyć jak kolejkę. Jerzyk dostał je w zeszły czwartek. Nie kupujcie dzieciom zabawek wieczorem. Był taki podekscytowany, że usnął dopiero po 22. W skupieniu przebierał paluszkami, po czym zapadała decyzja - i autka znów zmieniały kolejność. Wreszcie Marek schował brume, bo usypiający Jerz co na nie spojrzał, to się wybudzał.
Pierwsze "brume, brume, brume" następnego dnia wybrzmiało, gdy Jerz jeszcze nie otworzył oczu. "Me-me" zostało zdetronizowane. Po chwili Jerz zerwał się i udał tam, gdzie według niego powinny być brume... A tu brume nigdzie nie ma. Mama z Jerzem obszukali cały dom, Jerz zirytowany, mama też... tata telefonu nie odbiera. Ech, były za łóżkiem koło szafy. Jedyny kąt, do którego nie zajrzeliśmy.
2. Brume to też niebieski motorek z napisem "Police" i wielkimi oczami. Przez dwa dni utrudniał nam powrót do domu - gdy stał na klatce nie było sposobu, by w cywilizowany sposób wejść do mieszkania. Tak oto brume wylądował w bagażniku...
3. i 4. Oprócz różnego rodzaju brume i ciuch-ciuchów są jeszcze dwie fascynujące maszyny. Gdy jedziemy przez miasto słyszę tylko "koparka" i "ig" (dźwig). Rozglądam się, rozglądam - a tu rzeczywiście koparka na plakacie. Jerz musi mieć wmontowany wykrywacz koparek i dźwigów, że ją zauważył. Jak wielka to fascynacja, zrozumiałam wczoraj w nocy, gdy z ust śpiącego Jerza wydobyło się nie mama, nie tata, ale właśnie: koparka.
I wszystko byłoby bardzo fajne, gdyby nie płacze za motorkowym "brume" wtedy, gdy już trzeba zostać w domu. Daję Jerzowi przestrzeń na smutek i złość. Gdy jest w stanie mnie usłyszeć, nazywam jego emocje: Jesteś smutny, bo chciałeś jeszcze pojeździć na motorku... A tu znów ryk. Stwierdziłam, że chyba jątrzę tę ranę zamiast ją koić. I myślę, o co chodzi. Przecież gdy nazywam jego emocje, powinien czuć się bezpieczniej. Gdy wie, że go słucham, nie powinien ryczeć.
Wreszcie, wreszcie doznałam olśnienia. Pomyliłam potrzebę Jerza z jego strategią na zaspokojenie jej. Jerz chce się jeszcze pobawić. To jest potrzeba, która na ogół może zostać zaspokojona po powrocie do domu. Ale ja uparcie przypominam mu o niemożliwej do realizacji strategii, którą jest jazda pod blokiem na motorku...
Ech, ech, chciałam dobrze. Może następnym razem wyjdzie lepiej...

4 komentarze:

  1. ciekawa jestem, jak wygląda ten wykrywacz koparek. na pewno jakaś maleńka antenka za uchem ;-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sprawdziłam za uszami i nie ma :D może jest taki specjalny obszar w mózgu odpowiedzialny za masziny i zarazem ich detektor ;) albo może taki gen?

      Usuń
  2. Myślę, że to bardzo cenne olśnienie. Ja też byłabym zła gdyby ktoś odmawiał mi czegoś, co może mi dać i z niezrozumiałych powodów nie daje. Chyba dzieci nie bardzo umieją wyobrazić sobie/planować przyszłość. Np. gdy mówię, że tata przyjdzie z pracy i Antoś i Jaś pobawią się z nim najczęściej słyszę "Taty nie ma, mamo" (często używają wołacza i komicznie to brzmi) - tak jakby nie potrafili wyobrazić sobie przyszłości tylko skupiali się na chwili obecnej. Może lepiej powiedzieć - "Jesteś smutny bo chcesz się jeszcze bawić? W domu możemy potańczyć albo powspinać się na tatę (ulubione zabawy ruchowe...)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie nie wiem jak to jest z tą przyszłością. może taka jest reguła, ale są czassem wyjątki? bo nieraz mam wrażenie że Jerza przekonuje, gdy roztaczamy przed nim jakąś wizję przyszłości. nie zawsze oczywiście, ale parę razy wyglądało to tak, jakby naprawdę sobie wyobraził, co może być później, i zgodził się na czynności do tegoż doprowadzające ;)
      no właśnie też stwierdziłam, że to może być denerwujące ;) więc lepiej odwoływać się do potrzeby zabawy, która jest źródłowa w stosunmki do chęci jazdy na motorku, szukając innej strategii na zaspokojenie jej. Buźka
      (już myślę, co napisać ;), może po weekendzie będzie)

      Usuń