Mam wrażenie, że gdzieś biegnę - tylko dokąd? Po drodze umykają mi chwile, godziny, całe popołudnia czy poranki nie do odtworzenia. Chodzę i myślę, co robiłam wczoraj? Jeszcze dwie godziny temu pamiętałam. Znów chwila ucieka, znów nie wiem.
Aby zatrzymać coś z tego pędu, zrekonstruowałam.
Cofnęłam się w czasie - czy to wtedy zaczął się chaos, który przestałam ogarniać? I muszę, koniecznie muszę to zapisać.
S - kocio. Ale popołudniu spotkanie z M., Ł. i bliźniakami. Wieczorem kino - Nietykalni. W mojej skali film znalazł się na bardzo wysokiej
pozycji, uśmiałam się przednio, ale i wzruszyłam
<chlip, chlip>. Najśmieszniejsza scena - w operze. Sztuka wysoka
kontra ludyczny śmiech, do którego nie sposób się nie przyłączyć :D
N - spacer łąkami aż do autostrady. Obiad domowy, dwudaniowy z przyjemnością ugotowałam. Krótki spacer nad Wisłą. Św. Katarzyna. Jerz pochłania bułę, a my szybką kolację u Sycylijczyka.
P - koci. Wieczorem W. i Ł, poruszająca rozmowa.
W - spotkanie mam, filia Macierzanki. Jerzyk biega, gdzie go oczy poniosą, ja za nim, ale udaje się też chwilę prozmawiać o macierzyństwie. Cieszę się, że mogę się odnaleźć w czyjejś wizji, że jest ona tak podobna do mojej. Ciocia Siedem. Wysypka Jerza, ale schodzi szybko. Basen. I spacer w trójkę dookoła osiedla. Jerzyk jeździ na motorku, w tym zjeżdża z naszej osiedlowej góry, i biega po trawie. Idziemy do miejsca, gdzie pracowała koparka ;)
Ś - od rana wybieranie się z domu, nieudane. Dopiero po obiedzie. Miasto. Tramwaje, auta, koparki, dźwigi, szum, hałas, ruch, zieloność, ludzie, psy, kamienice, szyldy. Jerzyk zafascynowany. Siedzi w wózku prosto, naprężony jak struna i się paczy :) Wieczorem - Artur.
Cz - koci. Ciocia Siedem. Spotkanie - ważne, dużo wsparcia dostaliśmy od ludzi. I poczucie, że jesteśmy w dobrym miejscu. Wracam - Jerzyk czekał, bo obiecałam, że przyjdę, jak będzie usypiał. I nie chciał usnąć beze mnie. Po czym okazało się, że ze mną jednak też nie. Poszedł spać póóóźno. A tata, tata, tata na imprezie.
Pt - koci. Spacer około obiadu. Potem znów kocio, zwłaszcza że Jerz śpi. Wieczorem kochany mąż wyciąga swojego leniwca na Rynek, bo lista Trójki stąd. Ale do kolejki się nie ustawiamy ;)
Dziś półkocio, bo parę ważnych spraw udało się załatwić. Rozkichana Blanka trafiła do weterynarza. Kocisko biedaczysko. Znów św. Katarzyna. A teraz Marek ze Skrzatem siedzą i gadają chyba o grach. Więc ja zaraz pójdę spać :)
Musiałam to zapisać. Codziennie działo się coś bardzo ważnego, czasem kilka ważnych wydarzeń. To duża intensywność jak na wrażliwe nerwy kociego człowieka. I wszystko to z poczuciem, że to nie koniec, że to zalążki kolejnych spraw. że może zmieniam trochę kierunek. Może wchodzę na ciekawe ścieżki.
Uff, musiałam to napisać. Dziury w mózgu przezwyciężone :D
:) przezwyciężone :)
OdpowiedzUsuńno i ślad pozostał ;)
OdpowiedzUsuń"Po drodze umykają mi chwile, godziny, całe popołudnia czy poranki nie do odtworzenia. Chodzę i myślę, co robiłam wczoraj? Jeszcze dwie godziny temu pamiętałam. Znów chwila ucieka, znów nie wiem."
OdpowiedzUsuńJa nawet nie podejmuje się rekonstrukcji. Pozdrawiam ciepło!
Monika - mama Szymka i Tymka
Witaj Moniko, fajnie Cię tu widzieć ;) Przy dwóch urwisach pewnie jest jeszcze weselej ;) Pozdrawiam Ciebie i Twoich trzech chłopaków!
UsuńŚlad pozostał, dziury przezwyciężone przynajmniej na chwilę ;)
OdpowiedzUsuń