niedziela, 1 stycznia 2012

Sylwestrowo imprezowo

Sylwester to była nasza pierwsza większa (i dorosła) impreza od dawna... choć i tak było dość kameralnie. Spędziliśmy u Paszczaków. Jerzyk spał na górze, a ja dzięki cudom techniki byłam spokojna, że go usłyszę, gdyby się obudził. Dowiedziałam się, że w dniu moich urodzin na pierwszym miejscu listy przebojów Trójki była Autobiografia... Byłam naocznym świadkiem, jak Rafał markował wilka, cokolwiek by to miało znaczyć ;) Według tych, którzy widzieli więcej niż ja, bo patrzyli od początku, wilk nadaje się do wielokrotnego prania. Taniec na wąskim stromym blacie w wykonaniu szwagrów przegapiłam, bo już poszłam spać.
O północy wyszliśy przed dom. Poprzedniego dnia oglądaliśmy w telewizji wywiad z Szewachem Weissem. Weiss mówił, czego się spodziewa w nowym roku. Wrażenie było dziwne: albo bardzo się stresował, że jest na wizji, albo stresowało go mówienie o przyszłości. Wpisał się w katastroficzne przepowiednie tym klimatem. Na sylwestrowej ciemnej ulicy gdzieś obok radości z tego, że jestem z bliskimi ludźmi, czaił się lęk przed tym, co może się wydarzyć.
Oglądaliśmy fajerwerki, ale nie były spektakularne. Podobno rok temu było ich dużo więcej. Podobno kryzys jest.
Po północy osiemdziesięcioletni sąsiad odwoził do domu małym czerwonym samochodem swą siedemdziesięcioletnią przyjaciółkę. Przejeżdżając obok nas, z błyskiem w oku strzelił z kapiszona. Któż by się tego spodziewał po statecznym panu profesorze, który jeszcze kilka dni temu zwierzał mi się, że postanowił spacerować, chociaż boli go kręgosłup - i może mu ten ból przejdzie, a może już nie. A jednak. Podobno pan profesor, emerytowany biolog, pistolet na kapiszony nosi stale przy sobie, przegania nim bezdomne koty.
A w pokoju na górze mały Jerzyk przespał północ, i nie zbudziły go ani te niezbyt spektakularne fajerwerki, ani spektakularny kapiszon.

Wchodzę w Nowy Rok bez postanowień. Pracuję nad sobą przez cały rok, nie widzę sensu zmieniania się na siłę akurat teraz. Podział stary - nowy rok jest przecież umowny. Mimo to wyraźniej niż kiedykolwiek poczułam, że może ludzkość potrzebuje takich podziałów, pożegnań ze starym, powitań nowego... Pożegnałam stary dobry rok: byłam w domu z Jerzem, a udało mi się zrobić prawo jazdy, zaczęłam pisać tego bloga... pogłębiły się niektóre relacje, bardzo ważne dla mnie... Wbrew pozorom troszkę się działo. Witam nowy rok z ufnością, z nadzieją na zmiany, nadal pytająca, gdzie moje i nasze miejsce, gotowa do podjęcia wyzwań.... Będzie się działo :)
Wszystkiego najlepszego noworocznie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz