20.30 to zła godzina. O tej godzinie Jerze zasypiają, by po 40 minutach powstać. I dać w kość zmęczonym rodzicom, którzy chcieliby jednak mieć jeszcze chwilę w ciągu dnia dla siebie.
Jerz uczepiony Marka jak mała małpka (przypomina nam też leniwca) od pół godziny ma półprzymknięte oczy. I wciąż ich nie zamyka.
Właśnie zamknął.
Przed chwilą usłyszałam krótki chich. Czyli Marek postanowił go odłożyć. Zapewne ułożył go na boku, przez kilka sekund Jerz tak leżał, dając nadzieję, że wreszcie usnął, po czym przekręcił się na plecy, otworzył oczy szeroko i przytomnie oraz zaśmiał się - radośnie. Ten scenariusz już znamy. Bawimy się dalej.
***
22.46 to dziś pora-relaksu.
***
Trzeba relaksować się szybko. 22.49 Jerzyk znów jest z nami. To chyba zęby...
***
- Bam! - stwierdził fakt Jerzyk położony znów w łóżeczku.
***
Mam nadzieję, że ta historia będzie miała happy end. Na razie wygląda to jak końcówka "Idzie Grześ przez wieś":
I tak dalej, i tak dalej.
[Podobno brak tu końcówki. Więc dopisuję - okazało się, że faktycznie to były zęby. Tylko na początku nie przeszkadzały tak bardzo, w postawie zahibernowanej i przytulonej Jerzyk to znosił, chwilami nawet objawiał dobry humor. Później jednak było gorzej, po mlecznej kanapce marudził i płakał, więc cóż, daliśmy mu panadol i wreszcie spokojnie usnął. Więc połowiczny-farmakologiczny happy end nastąpił. Ale nie wcześniej niż o 23.26.]
no i gdzie ten happy end? tak się nie robi, to wbrew prawidłom suspensu!!!
OdpowiedzUsuńHa! I skąd ja to znam? Jak by z mego Elka spisane było. Tylko że "bam" jeszcze powiedzieć nie może :)
OdpowiedzUsuńNekobasu - już, już ;) Wymogów ścisłości Marka też to nie spełniało, nie tylko prawideł suspensu - dopowiedziałam ;)
OdpowiedzUsuńDarakw - więc Jerzyk nie jest sam w nocnych ekscesach ;) Na szczęście nie codziennie mamy takie imprezy.
Pozdrawiam!