piątek, 3 lutego 2012

Nowa jakość życia

Z Nowym Rokiem w naszym domowym życiu pojawiła się zmiana. Dwa razy w tygodniu do Jerzyka przychodzi ciocia, a mama może swobodnie biegać po domu i kończyć np. wieszać pranie albo też, o wiele chętniej, zamknąć się w małym pokoju z komputerem i uruchamiać zawodowo. Jest to zmiana z pozoru drobna i subtelna, acz doniosła.

Przede wszystkim bałam się, jak Jerz zareaguje na moją czasową nieobecność. Najczęściej jednak nie przejawia reakcji. Zdarza się, że pod zamknięte drzwi podjeżdża czasem ciężarówa, ale wtedy ciocia szybko wymyśla jakąś ciekawą zabawę. Jerzyk nie zauważa rozstań, za to bardzo cieszy się z powrotów. Ja siedzę sobie spokojnie i tylko kątem ucha słyszę, że Jerzu z ciocią dobrze się bawią.
A co robią? Tańcują, w styczniu na topie były piosenki z "Kotów". Rysują. Szukają królika - zabawa autorska cioci. Polega na nakręceniu królika-poozytywki i schowaniu go w innym pomieszczeniu. Jerz, nasłuchując, znajduje królika. Świetna zabawa, Jerzyk bardzo ją polubił, bo sam chciał się w nią bawić - następnego dnia przyszedł do mnie z królikiem, żebym go schowała. Co jeszcze? Jeżdżą ciężarówą. Czytają książeczki. Gdy ciocia robi jakieś jedzonko, Jerzyk pomaga - zagląda do garnka, lepi ciasto, dotyka warzywa. Na ogół dochodzą mnie śmichy-chichy. Od czasu do czasu marudzenie, jednak ciocia daje sobie świetnie radę. Oprócz zabaw ciocia wymyśla dobre jedzonka. Wczoraj ugotowała domowy kisiel z dźemosoku babci Krysi, dla którego trudno mi było znaleźć zastosowanie. Jak się okazało, stanowi przepyszną bazę do kisielu. Ciocia jest więc osobą twórczą, pomysłową, a w dodatku bardzo energiczną. Zdaniem mamy Jerzykowi dobrze robi kontakt z taką fajną ciocią.
A mama? Rozkoszuje się dwoma godzinami obniżonej odpowiedzialności, bo wie, że Jerzyk jest pod dobrą opieką. Pracuje sobie spokojnie, popijając herbatkę i nie spiesząc się zbytnio, bo postanowiła uruchamiać się bezstresowo. To niewiarygodne, ile takie cztery godziny w tygodniu mogą wnieść oddechu i przestrzeni. I z jaką radością i energią wraca się do brzdąca, gdy miało się te chwile dla siebie, czas na rozwój na innej płaszczyźnie niż macierzyńsko-domowa.
Oboje jesteśmy więc zadowoleni. A ja się czuję cudownie ;) Po prostu, nowa jakość życia ;)
A, no i mam nadzieję, że cioci z nami też nie jest bardzo źle ;) Buziaki!!!

2 komentarze:

  1. dla cioci jest równie rozwoje i przyjemne, dużo daje mi kontakt z maluchem oraz możliwość poczarowania w kuchni, cieszę się więc, że satysfakcja jest obopólna :)

    OdpowiedzUsuń