poniedziałek, 27 lutego 2012

Jerzowe różności

Dziś Jerzu pokazywał mi zwierzątka w książeczce. Pytany: kto robi "ko ko ko", wskazywał paluszkiem kurę, mówiąc "tu", i tak przeszliśmy przez całą książeczkę. Pomyliła mu się tylko owca i koza, bo pierwsza robi "beee", a druga "meee". Mała różnica.

Ale ostatnie dni to głównie ćwiczenie się w chodzeniu. Mały pingwin już właściwie nie raczkuje. Chyba że jest bardzo zmęczony. Jeszcze niedawno trzeba go było zachęcać: "Jerzyku, na nóżkach". Już nie trzeba.
Lubi się wspinać. Gdy przez chwilę usiłowałam poczytać w jego towarzystwie, znalazł zabawę, która zmuszała mnie do poświęcenia 100% uwagi Jerzowi. Wspinał się na fotel i ewidentnie dążył do tego, żebym go łapała, oraz wystawiał się na łaskotki.
Ulubione słówka: tata, dzidzi, kom, tu, mi mi mniom niom niom. Zdarza mu się też wydawać bardziej skomplikowane dźwięki, ale ciężko powtórzyć te zbitki głosek.
Od jakiegoś czasu wieczorami, gdy już powinien zbierać się do spania, wchodzi na łóżko i sam kładzie się na poduszce. Początkowo mieliśmy nadzieję, że być może oznacza to przełom w usypianiu, tzn. że Jerzu zacznie usypiać w pozycji leżącej i nie trzeba go będzie nosić. Jednak nie. Po chwilowym odpoczynku Jerzyk ze zdwojoną energią zaczyna biegać po domu. Ponieważ biegać z wystarczającą jego zdaniem prędkością jeszcze nie potrafi, używa do tego celu ciężarówy lub pchacza. Oczywiście najfajniej jest, gdy ma co gonić, i niestety często goni koty. Nawet gdy za nim nie podążam, wiem, kiedy akurat przepłoszył kota. Poznaję to po tryumfalnym śmiechu rozlegającaym się w całym mieszkaniu. Żal mi moich zwierząt. Zaczęłam tłumaczyć Jerzowi, że to nie jest fajna zabawa, kiedy drugi uczestnik (uczestnik volens nolens) się boi, ale jak łatwo można się domyślić, argumentacja na razie do niego nie przemawia.
W zeszłym tygodniu byliśmy na dwóch spacerach bez wózka. Wybraliśmy się niedaleko, bo na osiedlowy plac zabaw. Część drogi Jerza niosłam, część przeszedł sam. I było bardzo fajnie. Od jakiegoś czasu Jerzyk zdradza awersję do siedzenia w wózku, więc myślę, że jak wreszcie zaopatrzymy się w nosidło, to już i na dalsze dystanse będziemy się wybierać na nóżkach, bez obawy, że nie doniosę szkraba z powrotem ;)
Opracowaliśmy nową bezkonfliktową technologię zmieniania pieluchy - na stojaka. Na stojaka całkiem, gdy zakładam pampersa, i na stojaka, gdy pieluchę ściągam, a na leżaka, gdy zakładam wielorazową złożoną z kilku elementów. Dzięki temu, że Jerz jest na ogół zainteresowany przeglądaniem książeczki albo zabawką, nie protestuje, gdy kładę go na plecy, byle mógł kontynuować. A jak położę go jeszcze na poduszce, w której będzie mógł się zapaść, to widok sześciu zębów gwarantowany.
Jerzu tańczy z tatą. Siedzi na rękach u taty, jedną ręką obejmuje go za szyję, a drugą macha do rytmu. Czasem dołącza też głowę. Marek też jedną ręką trzyma Jerza, drugą macha, i wyglądają jak dwa ziomki.
Dziś rano Jerzu wziął chusteczkę i zaczął wycierać sobie nos. I rzeczywiście, okazało się, że ma katar. Mam nadzieję, że nic poważniejszego to nie będzie. Bo średnia chorób w tym roku jest przerażająca.
Ok. Marek z Jerzem krążą wokół mnie. Jerz ziewa. Obaj patrzą wyczekująco. Czas kąpać Jerza. Czas ;)

6 komentarzy:

  1. Zmiana pieluchy na stojaco, skad ja to znam? :) Moj maly Ludek sie buntuje przy pieluszkowaniu i strajkuje- nie zgina nog i stoi... bez komentarza. Opanowalam juz te nowa sztuke przewijania ;)

    PS. Bardzo lubie Cie czytac. Obserwowalam kilka miesiecy zanim zostalam "legalnym" obserwatorem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tym przewijaniem to przeszliśmy trochę dłuższą drogę, bo ja z kolei się obawiałam tego stojaka... ale to tylko kwestia opanowania nowej umiejętności, i teraz jest ok :)
    Dzięki Żiżi za miłe słowa ;) Też do Ciebie zaczęłam zaglądać, podoba mi się... tylko chcę jeszcze nadrobić zaległości ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja już oczywiście bardzo daleko jestem w czasie od tematów z życia Jerzyka, ale jak opisujesz jego codzienność wszystkie wspomnienia wracają:) A tak w ogóle każdy okres życia dziecka jest wyjątkowy i piękny- i wszystko warto spisywać. Co do nosidełka- masz już jakieś typy?

    OdpowiedzUsuń
  4. Chcę kupić ergonomiczne, które najbardziej przypomina chustę. I podobno dla większych dzieci Manduca jest fajna, bo zapewnia szerszy rozstaw nóżek. Umawiam się na pożyczkę i przymiarkę i umówić się nie mogę ;)
    A z tym spisywaniem... spisuję co nieco, ale i tak tyle tego jest ;) nowe wymyślone słówka, nowe zabawy, umiejętności, nowe miny ;) Ech, dzieci są niesamowite ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w chuście teraz go nosisz? Ja nigdy nie spróbowałam, i bardzo żałuję...No cóż, może następnym razem. Tyle, że zastanawiałam się, czy na taką wycieczkę np w góry chusta nie jest zbyt uciążliwa...dla rodzica:P

      Usuń
    2. Jeszcze czasem go noszę. Tylko my mamy elastyczną, i on już jest chyba trochę za ciężki, chociaż niby miała być do 15 kg. Poza tym, mimo że bardzo lubi być na rękach, to od jakiegoś czasu woli nie być w chuście, co jest trochę uciążliwe. Jak był mniejszy bardziej mu się podobało. A co do wycieczek - jak dobrze założysz to jest bardzo wygodnie, ale z drugiej strony ja nie potrafiłam zbyt długo tak wytrzymać, 2 godz. max.

      Usuń