Dziś Jerzu zrobił pierwsze zarejestrowane okiem mamy pół kroczku. Tata twierdzi, że już kiedyś Jerzu stąpnął takie pół kroczku, nie potrafi jednak podać szczegółów. "Zrobił to tak naturalnie, jakby robił to od zawsze", to wspomnienie Marka. Również babcia uważa, że była świadkiem pierwszych kroków Jerza. Było to w kuchni, a babcia miała w rękach jakiś przedmiot, który wzbudził pożądanie Jerza. Wyciągnął po niego łapki i przeszedł w stronę babci dwa kroczki.
Z tego by wynikało, że pierwsze kroczki Jerzyk ma już dawno za sobą (babcia była u nas w grudniu). Poza tym Jerzyk dawał kroczki między stolikiem a kanapą, próbując zdobyć trzymany przez Marka płatek kukurydziany. Ale pierwszy kroczek w mojej obecności, najbardziej spektakularny, co do którego nie mam wątpliwości, że był samodzielny, został wykonany dziś.
Dziś w naszym "dużym" pokoju została wydzielona nowa przestrzeń - kącik dla Jerza. Zazwyczaj Jerzyk rozkładał zabawki w całym pokoju, jednym i drugim, przedpokoju i kuchni. Czasem przez klapkę dla kotów udało mu się też coś włożyć do łazienki. Pozbierane z całego mieszkania zabawki składowaliśmy głównie w kojcu, w którym już od dawna nie próbowałam przechowywać Jerza. Jakiś czas temu stwierdziłam, że trzeba stworzyć miejsce, w którym wygodniej i sensowniej można by trzymać zabawki. (Co do rozkładania ich w całym domu nie mam złudzeń, że to się zmieni ;)) Chciałam też, żeby była to przestrzeń tylko dla Jerza. W swoim kąciku Jerzyk ma półkę i pojemniki na zabawki, stolik, krzesełko i dywanik z ulicami. Zakupy były wczoraj, mebelki Marek skręcał wieczorem, a kończyliśmy urządzanie dziś w czasie drzemki Jerza.
I właśnie po drzemce Jerzu oglądał zafascynowany nową aranżację przestrzeni ;) Bardzo mu się spodobało :D Do tego stopnia zainteresowało go, co jest na wyższej półce, że nie myśląc o podpieraniu się, z kucek przeszedł do stania. Chwilę stał, po czym wyciągnął rączki przed siebie i zrobił pół kroczku, żeby sięgnąć po zabawkę. Widziałam to na własne oczy, bo byłam tuż obok, i to był cudny widok. Mały krok dla ludzkości, wielki dla Jerza ;)
Kiedy mój syn zrobił pierwszy krok ( a było to wieki temu;), tez miałam wrażenie, jakby umiał go zrobić od zawsze. Nie chodziłam z nim zbyt wiele, trzymając za dwie rączki, nie ćwiczyłam, aż tu pewnego wieczoru przykucnęliśmy z Mariuszem po przeciwległych stronach pokoju ( w tym małym mieszkanku w Krakowie) i tadadam! przeszedł od jednego rodzica do drugiego:) A myśmy dumni byli niesamowicie, choć to nie stało się przecież dzięki nam...
OdpowiedzUsuńfajnie, że Jerzyk się odważył. Dywanik z ulicami brzmi znajomo... :)
OdpowiedzUsuńtak, nie ma to jak ikeja :D
OdpowiedzUsuń