środa, 2 listopada 2011

Złapać rytm

Rym umarł, rytm nie umrze nigdy, powiedział dawno temu Marcin Świetlicki i nie wiem czemu, to zdanie czasem mi się przypomina ;) Wróciliśmy od babci i znów próbujemy złapać nasz codzienny rytm.
Nie jest to łatwe. Dziś mgła i koci dzień. Rysia leży do góry kołami przy kaloryferze, każdy jej zazdrości.
Każdy - prócz Jerza. Czyli dorosły, który musi robić różne rzeczy, a może miałby chęć po prostu sobie poleżeć ;)
Jerzu przyzwyczaił się do licznego towarzystwa. Teraz znów został głównie ze mną - mamą, w momentach kryzysowych był więc bardziej marudny niż zwykle. Wypróbowywał nowe skrzeki. Dla wzmocnienia efektu po zakończonym skrzeku dodawał jeszcze dwa albo trzy krótkie, uzupełniające. Ogłuszał mnie ilością wydawanych przez siebie decybeli. Ale jakoś daliśmy radę. Nawet nie protestował tak bardzo przy zmianie pieluch i nie bawił się w "goń gołopupca"...
W łapaniu rytmu miała pomóc obecność Misi. W ciągu dnia na niewiele się jednak zdała, bo Misia również była śnięta. Twierdzi, że tu jest specyficzny mikroklimat, zawsze jak przyjeżdża, chce jej się spać, może pić kawę za kawą i nic. No cóż, to miasto leży w kotlinie i jest słynne z panującego tu spleenu. Tak właśnie, spleenowo i mgliście, płynął dzień nam obu z Jerzem, aż do wieczora. Wtedy Misia odzyskała energię i ukazała swe oblicze Aloe Very. Pewnie nikt nie kojarzy, co to za postać, więc wyjaśniam, że była bohaterką jednego z komiksów o Alfie. Miała obsesję czyszczenia wszystkiego do tego stopnia, że planecie Melmac zagroziła zagłada. Na szczęście udało się ją - Aloe Verę - zneutralizować. Od tamtej pory pasję sprzątania skierowała na społecznie akceptowane tory. Misia jest Aloe Verą po kryzysie. Czyli z ociąganiem, ale oderwała się od porządków. Jednak już zapowiedziała, że jutro zrobi jeszcze kilka rzeczy. Cieszę się - i boję ;)
Jutro nasz rytm posiłkowo-drzemkowo-spacerowy będzie miał modyfikację: jedziemy na rehabilitację po miesiącu przerwy. Ciekawe, co powie ciocia, jak zobaczy Jerza. Ja wiem jedno, urósł! A co z jego stópkami, wstawaniem i wspinaniem się (ćwiczył u babci na schodach) - myślę, że jest ok, ale się okaże.

PS Pozdrowienia dla samotnego Paszczaka!!! Wstajesz od kompa, żeby jeść?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz