czwartek, 17 listopada 2011

Pożeracz ziemniaków

Mama mojego męża znana jest z tego, że nakłada na talerze ogromne porcje, w tym zawsze za dużo ziemniaków. Nigdy nie udało mi się zjeść całej nałożonej przez nią ilości. Patrząc na zachowania Jerzyka przy stole, myślę sobie, że jest nieodrodnym wnukiem swej babci.
Od kilku dni obiad wygląda tak samo. Z rozłożonych na tacce warzywek Jerzyk wybiera ziemniaki. Nie fasolkę, którą mógłby łatwo chwycić i wessać. Jej nie rusza. Nie pomarańczową marchewkę pociętą w wygodne paski. Marchewka budzi zainteresowanie tylko wtedy, gdy zapląta się w niej jakiś ziemniak.
Tylko ziemniaki. Są pokrojone w plasterki - Jerz chwyta w garść cały plaster, następnie wpycha go do buzi, część rozsmarowując w okolicach otworu gębowego. Dziś zauważyłam postęp, bo zamiast zapychać się całym talarkiem, zdarzało mu się odgryzać kawałki.
Obiad trwa tak długo, jak długo są ziemniaki. W międzyczasie podsuwam mu mięsko. Gdy mięsko się skończy, kolej na inne warzywka. Ale gdy skończą się ziemniaki, Jerzyk traci cierpliwość, robi na tacce warzywne tornado, macha piąstkami, pręży się - najchętniej już by wyskoczył z fotelika.
Patrząc, jak z apetytem zażera się ziemniakami, próbowałam odpowiedzieć sobie na pytanie: dlaczego. Zgadywałam, że być może chodzi o ich konsystencję - są miękkie, łatwo je rozmamłać i szybko można poczuć, że coś jest w brzuszku, co ma znaczenie dla niecierpliwego głodomora.
Dziś Jerzyk wcześniej niż zwykle wpadł w irytację, ponieważ jego zdaniem zbyt natarczywie podtykałam mu fasolkę. Tym sposobem na talerzu zostało kilka kawałków ziemniaków. Ponieważ szkoda mi było swojskiej marchewki i fasolki z ogródka teściowej, postanowiłam je dojeść. Ziemniaki* - jeśli już jakieś zostawały - zazwyczaj wyrzucałam, ale dziś zajadający z apetytem Jerzu zaintrygował mnie. Spróbowałam... i faktycznie, ziemniak-niebo w gębie, słodki, puszysty... prawie jak słodka pianka... wyjadłam wszystkie :)

* też swojskie, od wujka Romka ;)

3 komentarze:

  1. oglądałam "wiem co jem"-ziemniaki jeśli są ugotowane na parze i bez soli są zdrowe i nietuczące :)

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki TV jesteś chodzącą encyklopedią :P
    ale to dobrze, bo chiałam właśnie napisać komentarz, że upodobania Jerza nie zmieniły się, a wręcz przeciwnie, ugruntowały ;) pocieszające, że jego danie główne ma jakąś wartość prócz wartości zapychającej.

    OdpowiedzUsuń