piątek, 18 listopada 2011

Nareszcie rozumiem siebie

Nieraz się zastanawiałam, jak to możliwe, że zawsze mam tak doskonały plan, ale jego wykonanie... to właściwie gorzej niż w kreskówce Pinky i Mózg.
Że wydaje mi się, że jakaś czynność zajmie mi godzinę, a zajmuje trzy.
Że na ogół mam bałagan, ale jak już sprzątam, to muszę to zrobić perfekcyjnie, więc rozdrabniam się i w efekcie nie zdążam ogarnąć całości.
Że targają mną emocje, a ludzie mi mówią, że jestem oceanem spokoju albo najspokojniejszą osobą, jaką w życiu spotkali.
Zawsze uważałam, że mam w sobie sporo z choleryka. Więc o co chodzi???
Odpowiedzi udzieliła mi A.:
- Może tak być, że przeżywasz jak choleryk, a reagujesz jak flegmatyk.
Proste? Ale jakoś nigdy tak tego nie nazwałam, a - nazywanie rzeczy jest ważne.
I już wiadomo, skąd to tragiczne rozdarcie (częstokroć dosłowne - paszczy) "ja" piszącego.
...
To wiem, na czym stoję ;)

4 komentarze:

  1. ;] e tam, jak się porządnie wnerwisz to i zareagować odpowiednio potrafisz - bynajmniej nie flegmatycznie ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. hehe. nie ma to jak komentarz "okiem siostry". żadna próba autokreacji się nie ostoi ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. dobra, niech będzie że żartowałam ;P

    OdpowiedzUsuń