Co może się wydarzyć przez trzy miesiące?
Komuś może wyrosnąć broda.
Ktoś z Brodą może się przekonać, że to, co zaplanował na marzec i kwiecień, zajmie dwa razy więcej czasu. Mimo że pracuje w przepełnym wymiarze godzin.
Inny Ktoś może zrezygnować z picia mleka bezpośrednio ze źródła.
Ten Ktoś może zacząć usypiać przy bajkach, czytanych bądź opowiadanych, albo ot tak, przewracając się z boku na bok. Bez noszenia, tańca-usypiańca, na leżąco po prostu.
Ktoś może się rozgadać i zacząć pytać: czemu?
Jeszcze Inny Ktoś może polubić gotowanie, sprzątanie i kwiatków podlewanie.
Może poukładać sobie w głowie i w sercu po kolei, co ważne i najważniejsze.
I wszystko może być ok.
Dopóki nie nadejdzie Czarna Środa.
Czarna Środa to kolejny pochmurny dzień (chmury wiszą jak statek kosmiczny w "Dniu Niepodległości"). To dzień, przed którym próbowało się uciekać (jak dobrze, że są ludzie, którzy są gotowi spotkać się we wtorek mimo parszywej pogody i tego, że dzieci będą się w domu kłócić o zabawki). Ale i tak przyszedł. To dzień, w którym nie ma się cierpliwości nawet dla siebie, co dopiero dla Małego Ktosia. I gdy on po raz kolejny zamyka zmywarę, którą próbuje się nastawić, zamiast po prostu odpuścić sobie gary, idzie się w kierunku jego zabawek i: skoro ty się bawisz moimi, to ja się pobawię twoimi. I mówi się to takim tonem, aż Mały Ktoś przestraszony i zatroskany przybiega im na pomoc. A Duży Ktoś, kto miał dawać schronienie, zostaje z poczuciem, że sam stał się źródłem zagrożenia. I jeszcze przegrana Walka o Nocnik (pięć razy). I etykietka własnego autorstwa: nieudolna matka dziecka, co zawsze stawia na swoim.
Taka czarna Czarna Środa.
Więc jak to miło, gdy Ktoś z Brodą bierze wtedy urlop zaległy za długi weekend. Całe dwa dni tacierzyńskiego. Gotuje obiadki, mniam mniam. Jest z Małym Ktosiem.
A ten trzeci Ktoś przez dwie godziny rozkoszuje się błogą świadomością, że nikt nic od niego nie chce. I że nic nie musi. A, ewentualnie, może.
Bezcenne! Nawet jeśli zaraz potem Ktoś z Brodą zwija się na imprezę pt. "Chańcza wykańcza" :D
o tak, w takim razie taki tacierzyński jest niezbedny :)))))))))))))) więcej takowych życzę :)
OdpowiedzUsuńładnie ubrana w słowa notka - :):):)
A swoją drogą ostatnio i nawet równiez dzis wracam w rozmowach do tematu odreagowania "domu" - dosłownie! Jak to jest, że jest Ktoś kto wychodzi do pracy i odreagowuje mimo stresu w pracy a inni są 24 z małymi ktosiami, i jak mama Ktosiowa ma odreagowywac w takich kryzysowych Czwartkach kiedy ich sie naskłada 4 w tygodniu?!
Zmotywowałam Ramonę, namówiłam, podkusiłam- dzieci jak 2 godz posiedzą z tatą, nic im i tacie nie bedzie, albo mama ulula do snu i przyjdzie do mnie, za darmo, bez żadnego większego wysiłku, bo wystarczy przejsc przez ulice, zapuka cdo moich drzwi. i zamiast siedziec objadac sie i leniuchowac, zalaczymy z youtuba cwiczenia i godzine wyładujemy złość, nerwy , frustrację, albo zniechecenie, zły humor, bolącą głowę...
Bo jak mówii stara zasada, we dwoje zawsze raźniej, tak? :)
fajny pomysł na "odreagowanie domu" :) chociaż ja to nazywam raczej odskocznią. Po prostu potrzebuję zmiany miejsca. I rozmowy z kimś dorosłym ;)
Usuńale ćwiczeń też mi trochę brakuje, oj tak ;)