sobota, 13 lipca 2013

W chmurze

Sobotnie popołudnie po pierwszym tygodniu w Paszczakowcu. Marek przyjechał wczoraj późnym wieczorem, zbyt późnym. Więc dziś nadrabiałam spanie, a oni z Jerzem nadrabiali rozłąkę. Ale w końcu, po obiedzie (ja - bez śniadania), po kawie, nosi nas i chcemy spędzić czas razem i gdzieś pojechać. Pogoda straszy. Nad domem wiszą szarawe chmurzyska. Ale nosi nas tak, że jedziemy, nie ma opcji. Święty Krzyż, wersja soft, czyli po asfalcie. Marzenia o drodze po kamieniach (jedynej, która tak naprawdę się liczy ;)) odkładam znów na przyszły rok.
Jadąc podziwiamy widoki: widać tylko chmurę. Ani klasztoru, ani wieży tv. 
Jerzyk podekscytowany, że jedziemy na wycieczkę. Marek zachęca:
- Zamknij oczka, czujesz, jak kołysze?
Na co Jerz, walcząc z opadającymi powiekami:
- Chcę patrzeć.
Walka ze snem była jednak nierówna. Wpadł w chmurę i spał, i spał, i spał.
Skoro Jerz spał, zapakowaliśmy go do wózka, owinęliśmy kocem, i dalej asfaltem przez las. W lesie głucho, drzewa na białym tle, co jakiś czas przechodzimy przez kłęby oparu. Jesteśmy w chmurze.
Idziemy więc w chmurze i rozmawiamy. Mijamy zejście na gołoborze, kikut wieży (reszta w chmurze) i rozmawiamy. Mijamy młodą parę, która przed kościołem przyjmuje gratulacje, wchodzimy na puste krużganki, rozmawiamy. Odwiedzamy kaplicę Świętego Krzyża, sam na sam. I kościół, tak samo. Jerz śpi, więc jeszcze rundka po krużgankach, rozmawiamy dalej. 
Jeszcze rzut oka sponad bramy klasztoru, napełniam się widokiem, zabieram ze sobą.
Gdy schodzimy na parking, chmura gęstnieje. Jerz wciąż śpi, a my rozmawiamy.
Rozmawiamy tak, jak dawno nie rozmawialiśmy. Nie wiem, jak to się stało, a jednak czegoś zabrakło w naszych codziennych rozmowach i niecodziennych dialogach. Może było tak, że gdy dochodziliśmy do naprawdę trudnych spraw, nie mieliśmy siły, by się z nimi zmierzyć? Więc stwierdzaliśmy, że "będziemy musieli o tym jeszcze pogadać", i szliśmy spać. I niepostrzeżenie zrobiła się mała wyrwa. Chociaż wiedzieliśmy, że bardzo nam na sobie zależy. I że chcemy być ze sobą. A jednak. 
Rozmowa w chmurze miała trudne momenty. Tym razem nie uciekliśmy, przeszliśmy to razem. Jak to dobrze usłyszeć i powiedzieć "chcę być z tobą". Ze świadomością, o ile to głębsze niż słowa wypowiadane kiedyś - chociaż kiedyś się zastanawiałam, jak to możliwe kochać jeszcze bardziej? I być może miałam trochę racji, trudno POCZUĆ bardziej niż wtedy, że się kocha. Ale o ile mocniejsze jest teraz moje chcę - kocham i CHCĘ kochać. 
Słyszysz, Mężu? :)
Wyszliśmy z chmury, zeszliśmy na parking, Jerzyk się obudził. Był trochę rozczarowany, że już wracamy, ale za to z zainteresowaniem oglądał świat przez szybę. No i dotlenił się przecież :)
A za rok koniecznie po kamieniach!

3 komentarze: