wtorek, 22 maja 2012

Wewnętrzny nauczyciel

Przeglądając materiały dotyczące metody Montessori, znalazłam stwierdzenie, że dziecko ma swojego "wewnętrzengo nauczyciela", dzięki któremu wie, jak ma zdobywać wiedzę. Obserwuję Jerza i podziwiam mądrość jego wewnętrznego nauczyciela i motywację mojego chłopczyka.
Wewnętrzny nauczyciel pokazuje dziecku, kiedy ma się zająć danym zagadnieniem, kiedy je zostawić, kiedy wrócić. Dość dobrze pamiętam, jak było z nauką robienia "pa-pa". Pierwsze "pa-pa" Jerza pojawiły się mniej wiecej, gdy miał 8 miesięcy. A później zapadła cisza. Na długo. Za nic żadnego "pa-pa". Aż wreszcie po kilku miesiącach Jerzyk wyskoczył ze swoim "pa-pa". Zapamiętał, że oznacza to pożegnanie. Nieraz, gdy to mówi, zaznacza, że chciałby już się pożegnać, np. gdy rozmawiamy na skajpie albo odprowadzamy gości do drzwi, my gadu-gadu, a Jerzyk wyskakuje ze swoim "pa-pa".
Podobnie było z obrazkowymi książeczkami. Wałkowaliśmy je w kółko z wiarą, że w końcu Jerzu zaczai, co jest co. Na początku nie miało znaczenia, co oglądamy. Ale od jakiegoś czasu Jerzyk wie sam, co ma ochotę pooglądać albo o czym chce posłuchać. Zdarza mu się np. wspinać się do regału z książkami i ściągać książki dotąd, aż znajdzie to, czego szukał. Ostatnio ma fazę na samochody, motory, rowery, hulajnogi i ciuchcie - fan motoryzacji po prostu. Mamy obrazkową książeczkę o pojazdach, ale nie była w zasięgu łapek Jerza. Wziął więc inną z tej serii i zaczął pokazywać z tyłu na okładce małą ciuchcię, miniaturkę okładki poszukiwanej książeczki. Gdy dałam mu to, co chciał, zaraz znalazł obrazek z pociągiem i wielce uradowany prezentował mi go, wołając "ciuch-ciuch" :)
To w ogóle jest nie do opisania, jak przebiega proces uczenia się dziecka. Jerzyk wychwytuje wszystkie bodźce (obrazek w książeczce, ciuchcia na żywo w Paszczakowicach, ciuchcia z okna samochodu - tramwaj, stukot ciuchci słyszany u nas na balkonie) i za jakiś czas łączy mu się to w jedną całość i  zaskakuje nas jakimś "ciuch-ciuch". Albo (inny środek komunikacji) tym, że nagle wie, co to jest samolot, gdzie lata i gdy tylko takowy słyszy, zaraz łapka do góry i pokazuje zdziwionemu rodzicowi, który nie zwrócił na nic uwagi.
Widzę też, że ma fazy na zabawki typu sortery i układanki. Jak złapie fazę, układa albo wszystkie po kolei, albo jedną od nowa, od nowa i jeszcze raz, i jeszcze ;) Robi to z pasją i niesamowitym skupieniem.
Dziś złapał fazę na książeczkę o piesku, obrazki z jednozdaniowymi opisami. Czytałam mu ją kilka razy: strona po stronie, wybrane strony, strony otwarte na chybił trafił, w kółko tę samą stronę. Za każdym razem po przełożeniu kartki Jerzu patrzy na mnie wzrokiem na maksa skoncentrowanym i wyczekującym, i tak, że wiem, że właśnie stara się wszystko jak najlepiej zapamiętać.
Niesamowite jest to spojrzenie uczącego się Jerza. Widać w nim pasję do poznawania i wielką motywację, by zapamiętywać, gromadzić, porządkować...
Kiedyś, gdy uczyłam się o alternatywnych metodach nauczania, opierających się na planach pracy, które każdy uczeń tworzy dla siebie, wydawało mi się nierealne, by w ten sposób, bez wiszącego nad sobą bata, ktoś był w stanie przyswoić sobie cały program nauczania. Teraz patrzę na Jerza i po pierwsze - wierzę, że to jednak możliwe, a po drugie - zastanawiam się, co się dzieje z wewnętrznym nauczycielem później, gdy dziecko idzie do przedszkola, szkoły. Czy ta naturalna zdolność uczenia się, mądrość dobierania sobie "materiału" do nauki i utrwalania go, zanika? Zamiera? Wspominając swoje szkolne doświadczenia jestem skłonna twierdzić, że system edukacji morduje wewnętrznego nauczyciela. System edukacji stawia na bodźce zewnętrzne, liczą się przede wszystkim kary i nagrody. I oczywiście to, na ile jest się dopasowanym do systemu.
A mnie zachwyca wewnęrzna mądrość Jerza, jego pasja i motywacja...
Zamordować tego nie pozwolę!!!


PS Co jeszcze Jerzyk robi z pasją - dwie rzeczy: 1. przesypuje; 2. przelewa. Też się uczy :)
PS2 Dziś pokazał mi, gdzie wylał herbatkę, bo jakoś tak pusty kubek wzbudził moje podejrzenia, a nigdzie nie było kałuży. Dotychczas na pytanie "gdzie...?" udawał, że nie wie, o co chodzi, albo udzielał odpowiedzi wprowadzające zamęt. Najbardziej dramatyczne chwile przeżyłam, gdy szukałam telefonu. A tu proszę, był na naczepie ciężarówy. Ale Jerzyk mi tego nie powiedział.
PS3 Dziś powiedział "CO to?" zamiast zwykłego "to to?".

2 komentarze:

  1. Myślę, że takiego wewnetrznęgo nauczyciela mają też dorośli :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, chyba coś o tym wiem. Chodziło mi o to, że z czasem może być trudniej odnaleźć w sobie to źródło motywacji, o czym też coś-niecoś wiem. Myślę, że odgrywa tu rolę wychowanie do wewnątrz- lub zewnątrzsterowności.

      Usuń