niedziela, 17 sierpnia 2014

Lisek wtulony w siebie

To już nasz trzeci żyrafi wyjazd, a drugi z Moniką Szczepanik. Zeszłoroczny bardzo dużo wniósł i merytorycznie, i energetycznie - miałam duże poczucie wspólnoty. W tym roku przyjechałam z dużymi oczekiwaniami, a jest inaczej. Też dobrze.

Warsztaty prowadzą Monika i Agnieszka Stein. Uwielbiam ten duet :) W tym roku mniej jest o dzieciach, więcej o dorosłych i dużo o potrzebach. Tak, bo aby być dla dziecka, trzeba najpierw być dla siebie. Jakie to proste, a jakie czasem trudne. W tym roku mniej wspólnej pracy na forum, więcej w grupach. To daje poczucie kompetencji.
Z potrzeb, jakie są dla mnie ważne, najczęściej wybieram te związane z troską o siebie. Taki to teraz u mnie czas. Potrzebuję duuuużo empatii i uwagi sama dla siebie. Taki czas. Czas, by się o siebie zatroszczyć.
Fizycznie jest ok, ale moje ciało mi mówi, żebym była uważna. Wieczorem we wtorek mam małe plamienie. Jakoś nie wytrąca mnie to z równowagi. Wieczór spędzam, leżąc plackiem. Dzwonię do lekarza. W domu miałam jakieś leki, które się bierze na podtrzymanie ciąży, tak na wszelki wypadek mi zapisał ("Bo jak się ma, to zazwyczaj nie są potrzebne"). Do Zawoi nie wzięłam. Pytam, czy Marek ma je przywieźć. W końcu to tylko 70 km od Krakowa.
- Który to tydzień? A... to teraz to już tylko psycha... No, tylko dla psychiki znaczenie mają... Nie ma po co jechać. Niech pani leży, zobaczy, co się będzie działo, w razie czego dzwonić. I dać znać, jak będzie jutro.
Uwielbiam tego człowieka.
Odtąd na warsztaty schodzę uzbrojona w poduszki i rozkładam sobie leże na podłodze. W czasie wolnym leżę. Czuję spokój. Przecież to wymodlone dziecko, co nie?
No i nic się już nie dzieje.
Ale wiem, że to takie ważne teraz (i zawsze): troszczyć się o siebie, wsłuchiwać się w siebie.
Wtulam się w siebie jak lisek i nakrywam kitką :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz