Myślałam do tej pory, że jedyną poezją, którą tworzy mój mąż, jest kod w Javie. Ale dziś zaśpiewał balladę o ciuchciach-przyjaciółkach.
Jerz, usypiając, zapragnął usłyszeć piosenkę o pociągu, a żadna z proponowanych to nie była ta. Więc Marek zrobił to, zaimprowizował balladę o zmęczonych pracą ciuchciach-przyjaciółkach. Miło się jej słuchało, naprawdę :) Niestety, niniejszym potomności przekazuję tylko refren. Więcej nie pamiętam. Tak to jest z przedsennymi balladami.
[na bardzo balladowo-usypiankową melodię, niskim męskim głosem]
Dwie ciuchcie
przyjaciółki
piją smar przez rurki.
Te ciuchcie
zapracowane
koła mają skołatane.
Dziękuję, Mężu!
Nooo :) frajda :)
OdpowiedzUsuńtak, wesoło jest z mężem, który nie boi się próbować nowych rzeczy ;)
OdpowiedzUsuń