sobota, 2 listopada 2013

Ambiwalencja

W przededniu pójścia do przedszkola.
- Gdzie idziemy dziś na spacer?
- Do tego ogrodu, co jest w przedszkolu.
Również autka-synkowie jadą do przedszkola.

Ale nie wszystko jest jednoznaczne.
Zasłyszawszy kątem ucha, że jak katar nie przejdzie do poniedziałku, to przesuwamy pierwszy dzień pójścia do przedszkola:
- Jestem bardzo chory.
I jeszcze:
- Chcę być z tobą w domu, jak będziesz robiła korekty!
Patrzyłam na Jerza ostatnio jak biegał po domu, w którym panował lekki nieład, jak co chwila znajdował sobie zajęcie i wcale się nie nudził... Spojrzałam inaczej. Do tej pory ciągle czułam, że coś jest nie tak, że za mało ogarniam, za mało wychodzę z domu (a czasem, że za dużo), że tak zwyczajnie jest, nie wymyślam hiper rozwojowych zabaw etc, po prostu ze sobą jesteśmy. Ale spojrzałam inaczej i zobaczyłam nasz dom, cudowne miejsce. Bezpieczne miejsce, gdzie każde z nas może być sobą, gdzie jesteśmy razem w radości, i smutku, i złości, gdzie świetnie się bawimy. Czy Jerz do tej pory potrzebował czegoś więcej?
A teraz przyszedł czas na zmianę. Dla Jerza czas na zabawę z innymi dziećmi. Dla mnie odpowiedź na pytanie: co dalej. Bo już bardzo mnie ono uwiera.
Cieszę się, a czasem mi smutno. Nasza wspólna ambiwalencja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz