wtorek, 2 lipca 2013

Skąd się wziąłem i zabawa w zaufanie

Jesteśmy po pierwszej oficjalnej rozmowie uświadamiającej naszego syna. To znaczy mówiliśmy mu czasem co nieco. Wiedział, że bobasy najpierw są w brzuszku etc. Przyjmował to tak po prostu. Wczoraj sam wystrzelił z pytaniem:
- A skąd tata ma Jerzyka? 
I rzucił się Markowi na szyję.
Przekazaliśmy mu naszą wersję dla dwuipółlatka. Czyli przede wszystkim, że z miłości.
Chwilę później szykujemy się do spania, wygłupiamy na łóżku. Strasznie jestem ciekawa, co zapamiętał z tej naszej rozmowy. Pytam go:
- A ty, Jerzyku, skąd się wziąłeś?
Muszę stwierdzić, że mój syn nie lubi pytań testowych i nie zamierza odpowiadać na nie poważnie.
- Z surowego kluska - odparł Jerz i wszyscy zaczęliśmy się chichrać.
- To chyba nie najlepiej świadczy o tatusiu - skomentowała teściowa mojego męża, gdy jej to opowiedziałam.
A później, z niechęci do założenia piżamki, wynikła zabawa w zaufanie. Jerzyk z zawiązanymi oczami chodził po łóżku między mną a Markiem. Najpierw każdy kroczek stawiał ostrożnie i niepewnie, trzeba go było kierować i szybko łapać. A po chwili, gdy poczuł, jak to działa, zaczął między nami biegać. Widziałam, jak wpadł na ten pomysł, ile radości było w odkryciu, że można i tak, i że jest bezpiecznie.To było cudowne uczucie, gdy nagle biegnący po omacku mały człowiek rzucił mi się na szyję. Wiedział, że na pewno tam jestem. Wiedział, że go złapię, nie ma innej opcji. 
Zabawa terapeutyczna i dla mnie: tak, ja tu jestem, i mam siłę, by Cię złapać!



2 komentarze:

  1. Cieszę się :-) Cudownie i jak zwykle motywująco do zmagania z codziennością. Dzięki za ten wpis.

    OdpowiedzUsuń
  2. :) zaufanie, to najpiękniejsze co możemy dać dzieciom :)

    OdpowiedzUsuń