Uwaga! Zdradzam, że jeden film skończył się dobrze, a drugi nie wiadomo jak! Pierwszy film został mi polecony. I dziękuję za to polecenie, bo gdyby tak się nie stało, prawdopodobnie nie odważyłabym się go obejrzeć. Troszkę mnie przerażało 100 minut bez mówienia (coś jak "Wielka cisza", czy co?). Za czarno-białymi filmami też nie przepadam, bo wydaje mi się, że ciężej się na nich skupić ;) A okazało się
, że film jest tak ładnie zrobiony, tak wyraziście zagrany, że w ogóle nie ma problemu. I nie można sie od niego oderwać. Oczywiście jeśli ktoś lubi melodramaty. Ja lubię, ale tylko te z dobrym zakończeniem, gdyż po huśtawce emocjonalnej, którą przeżywam, zakończenie złe jest zbyt rozbijające. Minimum, na jakie mogę się zgodzić, jest zakończenie otwarte. W każdym razie film przykuwający, wciągający i wzruszający (do łez. W kinie!). To był "Artysta". Polecam!
Drugi film - ech, za dużo słucham radia, a tam się zbyt ekscytują każdym filmem. Słuchałam dwóch podekscytowanych panów i postanowiłam też to zobaczyć. I cóż, portret człowieka obezwładnionego nałogiem bardzo dobry. Narzucało mi się interpretowanie tego, co widzę, na płaszczyźnie duchowej, a w każdym razie ogólniejszej, niż samo uzależnienie od seksu. Stary diabeł pisał*, że siły piekielne dążą do tego, by człowiek był zniewolony przyjemnością, następnie najchętniej wyeliminowałyby przyjemność, a zostawiły sam przymus. I właściwie u naszego bohatera można stwierdzić to końcowe stadium. Poruszył mnie moment, gdy bohater uświadomił sobie najpełniej prawdę o sobie. Ponieważ moim zdaniem powiedział coś prawdziwego o kondycji człowieka, o bezsilności wobec mechanizmów, które nami rządzą, słabości, utracie własnej godności, jednym słowem o tym, co się z nami dzieje, gdy postępujemy w grzechu (dla siebie interpretuję "grzech" w "teologicznym" znaczeniu, w "nieteologicznym" można pod nim rozumieć postępowanie destrukcyjne dla człowieka, po prostu). Ogólnie film bardzo dobrze nakręcony i zagrany. Panowie w radiu ekscytowali się, że nowatorski, odważny. Dla mnie jest przede wszystkim poruszającą ilustracją starej prawdy o tym, jak działa grzech. Jeśli to jest diagnoza współczesnego społeczeństwa, jakiej potrzebowaliśmy (a tak pokrzykiwali panowie z radia) to dobrze, że taki film powstał. Ale czy musiałam to koniecznie zobaczyć? Mam mieszane uczucia. "Wstyd".
A, i tu mamy zakończenie otwarte. Pozwolę sobie jednak wyrazić wątpliwości, czy "tu już rozpoczyna się nowa historia, historia stopniowej odnowy człowieka, historia stopniowego jego odradzania się, stopniowego przechodzenia z jednego świata w drugi, znajomienia się z nową, dotychczas zupełnie nie znaną rzeczywistością". W kontekście tego zakończenia i szansy na przemianę bohatera przypomniało mi się inne, to cytowane. Też otwarte, ale dające o wiele więcej nadziei, bo stała za nim mała Sonia ze swoją książką.
* Zob. C.S. Lewis, Listy starego diabła do młodego. POLECAM!!!!
Twoja opinia o Artyście przypomina mi mój ulubiony komentarz do Kowboja Bebopa na jednym z portali anime: "Nienawidzę cowboyów, nie lubię łowców głów i nie przepadam za science‑fiction. A jednak dałam 10/10." ;) cieszę się, że film Ci przypadł do gustu. byłam na nim już 2 razy i chyba jeszcze się przejdę (niech ktoś mi zablokuje konto bankowe, zanim będzie za późno!)...
OdpowiedzUsuńnajbardziej w Artyście wzruszają mnie (i to do łez - w moim przypadku to precedens) 2 rzeczy. pierwsza to dbałość o szczegóły. ubrania, rekwizyty, wnętrza, ulice, ujęcia kamery, czcionka napisów... wszystko jest głęboko przemyślane i perfekcyjnie dopracowane. druga to widoczna w każdej scenie ogromna miłość twórców do starych filmów. właśnie MIŁOŚĆ - a nie cześć, hołd, uznanie wpływu, sentymentalizm, nostalgia itp. z ogromną czułością nakręcono ten film. i to jest bardzo, bardzo piękne.
nazwałaś to, czego ja nie umiałam ;) podpisuję się pod tym :D
UsuńNo i się zarzekałam, że na Artystę nie pójdę, bo poza brak słów to dla mnie poważny problem :) A chyba pójdę. Dzięki.
OdpowiedzUsuń