wtorek, 28 stycznia 2014

Jezus i dzieci

Tak naprawdę chcę pisać o Jezusie i klapsach. Bo zbyt często słyszę, jak osoby deklarujące się jako wierzące dają sobie zgodę na dawanie klapsów, uzasadniając to  troską o wychowanie.
Wiecie, że dla wielu osób klaps nie jest przemocą? Ostatnio słyszałam o wykładzie katolickiego psychologa na spotkaniu katolickich rodzin, który mówił o tym, że czasem warto dać klapsa.
Gdy o tym myślałam, przyszło mi do głowy proste: a co na to Jezus?
Przypomniał mi się fragment z Ewangelii św. Marka (10, 13-16). Ludzie przynosili do Jezusa dzieci, a uczniów to denerwowało. "Szorstko zabraniali im tego". Zawsze wyobrażałam sobie te dzieci jako potulne baranki, które tulą się do kolan lukrowanego Pana Jezusa. Teraz stanął mi przed oczami mój trzylatek biegający po kościele. Przecież tamte dzieci też były normalne, więc pewnie przejawiały szerokie spektrum zachowań. Może niektóre się przytulały, ale inne? Mogły wdrapywać się Jezusowi na kolana, łapać Go za szyję. Sprawdzać, jak wysoko Jezus pozwoli im się wspiąć. Biegać dookoła, wiercić się, płakać. Ciągnąć za frędzle Jego płaszcza albo próbować sobie coś z nich uskubać. Bo czy potulne baranki tak rozzłościłyby uczniów?
A Jezus mówi: "Pozwólcie im przychodzić!". Wyobraziłam sobie śmiejącego się Jezusa, czerpiącego radość z bliskości dzieci. Jezusa, który wchodzi z nimi w kontakt, patrzy im w oczy i mówi do nich, a one wiedzą, czy mogą wspiąć się wyżej, czy nie. Jezusa-Opokę, który nie potrzebuje sztucznego dystansu, by budować swój autorytet, bo żadne, nawet zatracone w zabawie dziecko nie jest w stanie Go naruszyć. Jezusa, który nie boi się przytulać dzieci. Ewangelia mówi, że "brał je w ramiona, w objęcia, na ręce swoje".
Pomyślałam też, że Jego błogosławieństwo daje pewność i oparcie tym dzieciom, które wydają się nie słuchać nikogo. Mogą się uspokoić i wyciszyć. A Jego bliskość i gotowość do kontaktu wytrąca z izolacji dzieci wycofane, zastraszone.
W żaden, naprawdę żaden sposób nie jestem w stanie objąć umysłem, by ten Jezus mógł pochwalać klapsy.
Czy to tylko deficyt mojej wyobraźni?


5 komentarzy:

  1. Pięknie to napisałaś.Jezus kochał dzieci i nam pokazał, że je trzeba kochać.
    Ale dzieci za czasów Jezusa były wychowywane w karności, niestety. I polecam Ci Księgę mądrości, w której jest tekst o wychowywaniu dzieci.
    Nie pomyśl, że jestem za stosowaniem bicia, ale sama uważam, że czasem dobry klaps wiele może. Dziecko powinno wiedzieć, że źle robi. Dzieci nie można wychowywać na luzie, jak to się dzisiaj dzieje. Spójrz wokół siebie. Powszechny jest brak szacunku dla wszystkiego co żyje.
    Nas było troje w domu, a ponieważ swawoliliśmy czasem za bardzo mama przywoływała nas do porządku. Jeżeli słowa nie pomagały używała klapsa i w wyrośliśmy na w miarę przyzwoitych ludzi, którzy w swych rodzinach przemocy nie stosują i nigdy tego mamie nie pamietaliśmy..
    Dlatego nie zgadzam się, że dlatego, że kocham nie daję klapsów. To jest jak zwykle wylewanie, przy okazji przemocy, dziecka z kąpielą.
    Nie wyszło to rodzicom na zachodzie na dobrze, nie wyjdzie i naszym.
    Najważniejsza rzecz to dobra miłość połączona z mądrością i rozsądkiem.

    Załączam serdeczne pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za komentarz :)
    Streściła Pani argumenty, z którymi w pewien sposób polemizuję, chociaż ich, świadomie, nie przytaczam.
    Ja dostawałam klapsy i jeśli wyszłam na ludzi to na pewno nie dzięki nim, ale pomimo nich. Klaps jest przemocą, jest naruszeniem integralności cielesnej drugiej osoby. Jeśli dzieci uczą się przez naśladowanie, to szacunku nie nauczy ich bicie/klaps, tylko traktowanie z szacunkiem. Nawet w trudnej dla dorosłego sytuacji. Ja jestem dorosła, moją odpowiedzialnością jest znaleźć taki sposób postępowania, by dotrzeć w sytuacji konfliktowej do mojego dziecka bez stosowania przemocy. To nie znaczy, że pozwalam na wszystko. Granice są i moje dziecko jest o nich informowane.
    Wierzę, że można bez klapsów - alternatywą jest budowanie relacji.
    "Najważniejsza rzecz to dobra miłość połączona z mądrością i rozsądkiem." - jak najbardziej się zgadzam :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wierzę, że Jezus nawołuje do szacunku każdego, nawet najmłodszych. Że bicie (którym jest każde podniesienie ręki na drugiego człowieka, czyli także klaps) jest nieakceptowalne. Że bicie straszy i strachem "wychowuje", a tak naprawdę steruje zachowaniem. Wiem, że da się bez bicia i wiem, że oczywiście popełnimy jakieś błędy wychowawcze, ale bicie jest jednym z największych.

    Swoja droga, dosłowna interpretacja ST namaciła w głowaxh wielu i skrzywdziła rzesze dzieci.
    Na szczęście polskie prawo zabrania bicia. Wierzacy, czy nie, powinniśmy prawo szanować... Podobnie jak dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wpadnij do mnie na piboszkowy blog, żeby sie nie powtarzac nie wpisuję tego tutak, ale u mnie m.in o klapsach ale i nie tylko.
    http://piboha.blog.interia.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Popieram. Co to znaczy, że mądry klaps może zdziałać coś dobrego? Jaki to jest mądry klaps? Nie uderzyłam, nie uderzę i nikomu nie pozwolę uderzyć mojego dziecka.

    OdpowiedzUsuń