środa, 30 listopada 2011

Mama w wygibasach

Myślałam od jakiegoś czasu, żeby wreszcie się trochę uruchomić, wyjść z domu, zrobić coś dla siebie - i trafiły się zajęcia z choreoterapii. Coś, co chodziło mi po głowie już od dawna, ale specjalnie tego nie szukałam, a tu przyszło do mnie prawie samo ;)

poniedziałek, 28 listopada 2011

Odroczony roczek, czyli uroki kinderbalu

Co musi być na imprezie dla wyrośniętych bobasów? Balony, ciężarówa, inne dzieci. Kwestie cateringowe na szczęście nie odgrywają głównej roli, ku mojej uldze... Jeszcze.

czwartek, 24 listopada 2011

Kolacja z całuśnym wścikusem

Jeszcze trochę i Jerzyk wyrobi sobie bardzo złe nawyki żywieniowe. Do bojkotu warzywek - oprócz ziemniaków oczywiście - dochodzi upodobanie do obfitych kolacji. Wczoraj i dzisiaj (a więc zdarzenie niejednorazowe) kolacja trwała godzinę.

wtorek, 22 listopada 2011

Równowaga mąż-dziecko (Husband-Baby Balance)

Zanim urodził się Jerzyk, czytałam to i owo o rozwoju dziecka, o zmianach, jakie niesie ze sobą jego obecność. Między innymi cennymi informacjami znalazłam też taką, że obecność dziecka może wywołać kryzys w małżeństwie (pojawia się mały człowiek, kobieta koncentruje uwagę na nim, mąż czuje się odsunięty, zamyka się w sobie i kryzys gotowy). Mądrzy ludzie mają na to radę:

niedziela, 20 listopada 2011

Dzień zrzucania odpowiedzialności

Sobota. Marek nie pracuje. Myślę, że ponieważ on jest - uda mi się zrobić coś w domu i jeszcze będę miała trochę czasu dla siebie.
Mija weekend za weekendem, złudzenia pozostają.

piątek, 18 listopada 2011

Nareszcie rozumiem siebie

Nieraz się zastanawiałam, jak to możliwe, że zawsze mam tak doskonały plan, ale jego wykonanie... to właściwie gorzej niż w kreskówce Pinky i Mózg.

czwartek, 17 listopada 2011

Pożeracz ziemniaków

Mama mojego męża znana jest z tego, że nakłada na talerze ogromne porcje, w tym zawsze za dużo ziemniaków. Nigdy nie udało mi się zjeść całej nałożonej przez nią ilości. Patrząc na zachowania Jerzyka przy stole, myślę sobie, że jest nieodrodnym wnukiem swej babci.

środa, 16 listopada 2011

Nasz roczniak i rozterki mamuśki

Jerzyk ma roczek. Dzień urodzin był spokojny i niestety mało świąteczny. Jerzyk zdobył dwa nowe doświadczenia - odkurzanie nosa i nebulizację. Oba niezbyt dla niego przyjemne. Wszystko przez gruźliczy kaszel, który go męczy. A i ja też jestem chora. Tak więc oboje chorujemy, a Marek pracuje do bardzo późna.

niedziela, 13 listopada 2011

Falstartowe urodzinki

No i pierwsza z roczkowych imprez za nami. Urodzinki falstartowe, bo do roczku zostało jeszcze kilka dni. Oprócz solenizanta obecni: mama, tata, Misia, Paszczak, Ciocia Ogórkowa i tort. A właściwie upieczone przez ciocię ogromne torcisko, z kakaowym napisem "MAM 1 ROK" :)

piątek, 11 listopada 2011

Rozmowy pod księżycem

Nad moim starym miastem wzeszedł księżyc, złotawy i okrągły jak pieniążek. Czy można się dziwić, że w taki wieczór rozmowy zbaczały na opowieści niesamowite? Kto coś przeczuwa, co się komu śni, a kto widział ducha?

środa, 9 listopada 2011

Mały barometr

Położne w szpitalu mówiły, że dziecko przy piersi jest jak barometr - natychmiast wyczuwa nastroje mamy i na nie reaguje. Ponad jedenaście miesięcy obserwacji Jerza pozwala mi potwierdzić prawdziwość tego zdania. Nie tylko w czasie karmienia piersią, ale też podczas jedzenia (z miseczki) i zasypiania.

niedziela, 6 listopada 2011

Wyprawy państwa Kotów

Aby spacer, wycieczka czy wyprawa były udane, wcześniej trzeba zaplanować, kiedy je rozpocząć i zakończyć, aby zdążyć zobaczyć to, co się chce, i wrócić o odpowiedniej porze. Oczywista oczywistość :) Też o tym wiemy. Tylko że nigdy tak nie robimy. To znaczy planujemy. Ale sam plan, nawet dobry, to jeszcze nic, jeśli się go nie realizuje ;) I tak każda nasza wycieczka czy dłuższy spacer zyskuje smaczek survivalu.

sobota, 5 listopada 2011

Strzępki pamięci

Zastanawiam się, co się dzieje z pamięcią bobasów. Bo mądra nauka mówi, że trzy pierwsze lata życia to bardzo ważny okres w życiu człowieka. A zarazem granica pamięci: co było przed ukończeniem trzech lat, zostaje zapomniane.
Nie wątpiłam w to. Nawet gdy kolega opowiadał swoją traumatyczną przygodę z okresu niemowlęcego, którą PAMIĘTAŁ, zachowywałam dystans.

środa, 2 listopada 2011

Złapać rytm

Rym umarł, rytm nie umrze nigdy, powiedział dawno temu Marcin Świetlicki i nie wiem czemu, to zdanie czasem mi się przypomina ;) Wróciliśmy od babci i znów próbujemy złapać nasz codzienny rytm.
Nie jest to łatwe. Dziś mgła i koci dzień. Rysia leży do góry kołami przy kaloryferze, każdy jej zazdrości.